13 września 2011, godzina 2:15
Ogólna sytuacja polityczna, społeczna, gospodarczo-ekonomiczna, a także wydarzenia, jakie rozgrywają się w moim życiu osobistym, sprawiły, że znów jestem w miejscu, którego szczerze nie lubię. I nie jest to gabinet stomatologiczny, nie jest to także szary budynek Mogammy, ani też areszt. Jest kwadrans po drugiej w nocy i dopijam właśnie ostatni łyk herbaty w jednej z licznych kawiarni na Międzynarodowym Lotnisku w Kairze. Za godzinę będę już siedziała w samolocie, a po kolejnych czterech znajdę się w zupełnie innym świecie. W świecie, do którego wcale nie mam ochoty wracać... ale życie czasem pisze inne scenariusze niż byśmy sobie tego życzyli.
Dopijam ostatni łyk herbaty i kieruję się do „sali odlotów” numer H-23. Nad drzwiami widnieje napis „Warsaw”...
(Fakt przyjazdu do Polski nie oznacza zaprzestania lub zawieszenia mojej twórczej działalności na niniejszym blogu – tematów związanych ze stolicą Egiptu, które chciałabym tutaj poruszyć wciąż mi nie brakuje. A i podejrzewam, że kolejne dni i tygodnie podsuną mi całkiem nowe... Tak więc zachęcam do dalszego śledzenia wpisów na blogu...)