"Podróżnicy mówią, że nie ma nic jaśniejszego na twarzy Ziemi niż Kair (...)

Ten, który nie widział Kairu, nie widział świata. Jego kurz jest jak złoto, jego Nil jest jak cud, jego kobiety są jak czarnookie niewiasty z raju, jego domy są jak pałace (...)

I jakże mogłoby być inaczej, skoro Kair jest Matką Świata?"

(opowieść żydowskiego lekarza)

23 lutego 2012

Przypadkowa zbieżność terminów?

23 lutego 2012, godzina 18:00

Jak wspominałam wcześniej, proces Hosniego Mobaraka wciąż trwa. Jak podał sąd, wyrok zostanie ogłoszony na początku czerwca 2012 roku… krótko przez planowanymi wyborami prezydenckimi. Mam dziwne przeczucie, iż termin ten nie jest zupełnie przypadkowy. Mowa końcowa oskarżyciela, który domaga się kary śmierci dla byłego prezydenta Egiptu, miała miejsce na początku tego tygodnia. Mowa końcowa obrońcy jest planowana w najbliższych dniach… a wyrok zostanie ogłoszony za cztery miesiące… Bez względu na swoją treść, wyrok wzbudzi nie tylko duże zainteresowanie wśród Egipcjan, ale również skrajne emocje… I chociaż osobiście mam duże wątpliwości co do istnienia grupy zwolenników Mobaraka, obawiam się, że treść wyroku i wymiar zasądzonej kary, doprowadzą do kolejnych masowych protestów w centrum Kairu. Na Tahrir znów pojawią się demonstranci, których policja siłą zmusi do opuszczenia centralnego i najważniejszego Placu w całym mieście. Dojdzie do kolejnych walk ulicznych z udziałem sił bezpieczeństwa, na ulicach stolicy znów będą ginąć ludzie… A wszystko to krótko przed wyborami, które, podobnie jak to miało miejsce w listopadzie 2011 roku, zostaną zbojkotowane przez dużą część opozycji. Dlaczego moja intuicja podpowiada mi, że komuś na takim właśnie rozwoju sytuacji bardzo zależy? Dlaczego mam wrażenie, że termin ogłoszenia wyroku w procesie byłego prezydenta oskarżonego między innymi o współudział w zabójstwie ponad 800 demonstrantów, nie jest przypadkowy?
Mam tylko głęboką nadzieję, że moje przeczucia okażą się zawodne i pierwsze wolne wybory prezydenckie w Egipcie odbędą się bez żadnych zakłóceń - „insza Allah”.

21 lutego 2012

Proces wciąż trwa…

21 lutego 2012, godzina 14:00

Proces byłego prezydenta Hosniego Mobaraka wciąż trwa. Oskarżyciel, w swojej mowie końcowej, po raz kolejny domagał się wymierzenia najwyższej kary – kary śmierci. Przypomnę tylko, że były prezydent Egiptu oskarżony jest między innymi o użycie „żywej” amunicji przeciw protestującym na Tahrir podczas Rewolucji. W ciągu 18 dni masowych protestów, które objęły cały kraj, zginęło ponad 800 osób cywilnych. Mowa końcowa Mobaraka ma być wygłoszona jeszcze w tym tygodniu…

11 lutego 2012

Rok temu o tej porze…

11 lutego 2012, godzina 19:00

Dokładnie rok temu o tej porze w centrum Kairu świętowano… świętowano zwycięstwo narodu egipskiego nad prezydentem… świętowano zwycięstwo protestujących, którzy przez 18 dni i 18 nocy pozostawali na Placu Tahrir i domagali się ustąpienia prezydenta ze stanowiska… świętowano w centrum Kairu, świętowano w dzielnicach peryferyjnych, świętowano w całym Egipcie – w stolicy, w Aleksandrii – drugim co do wielkości mieście Egiptu, w Suezie, w Port Said, w Asjut, w Luksorze, w Asuanie, w Abu Simbel, w odległych od stolicy oazach, świętowano gdzieś pośrodku pustynnych piasków. Świętowano wszędzie, w każdym, nawet najmniejszym, zakątku kraju. Dokładnie rok temu o tej porze osiemdziesięciomilionowe społeczeństwo potomków faraonów dowiedziało się, że prezydent Hosni Mobarak ugiął się pod wpływem masowych protestów w całym kraju i zrezygnował ze stanowiska… Rok temu o tej porze nikt nie pytał o to, co będzie dalej, nikt nie myślał o tym, czy zwycięstwo jest zwycięstwem… Rok temu o tej porze świętowano… kairskie niebo rozświetlały kolorowe fajerwerki, a wszyscy mieszkańcy (około 18 milionów) wyszli na ulice, żeby uczcić swoje zwycięstwo.
Rok temu o tej porze władzę w kraju przejęła Naczelna Rada Wojskowa (SCAF) z marszałkiem Tantawim na czele. Zgodnie z konstytucją i zgodnie z zapowiedziami wojsko miało przejąć władzę na sześć miesięcy, w ciągu których powinny odbyć się wybory prezydenckie… Naczelna Rada Wojskowa miała ustabilizować sytuację w kraju, odsunąć od władzy byłych współpracowników obalonego prezydenta, wprowadzić zmiany w Konstytucji, doprowadzić do wyborów i przekazać władzę w ręce cywilnego rządu. Rok temu o tej porze w taki właśnie scenariusz wydarzeń wierzono…
Mija dokładnie rok od tamtych wydarzeń, rok od wielkiego świętowania na ulicach Kairu i pozostałych miast Egiptu, rok od obalenia prezydenta, rok od zwycięstwa.
Ale czy owe zwycięstwo okazało się zwycięstwem? Czy wojsko przeprowadziło zapowiadane zmiany? Czy sytuacja przeciętnego mieszkańca Egiptu jest lepsza niż była rok temu? Czy żądania, z którymi rok temu naród egipski wyszedł na ulice, zostały, choć w części, spełnione? Czy były prezydent Mobarak poniósł karną odpowiedzialność za to, co wydarzyło się w trakcie 18 dni i 18 nocy Rewolucji? Czy byli współpracownicy byłego prezydenta zostali odsunięci od władzy? Czy odbyły się zapowiadane wybory prezydenckie, a krajem rządzi cywilny rząd?
Podobnych pytań pojawia się wiele… szkoda tylko, że na wszystkie z nich jest dzisiaj tylko jedna odpowiedź – odpowiedź, która brzmi „nie”.
Rok temu o tej porze świętowano zakończenie Rewolucji… Dzisiaj wiadomo, że Rewolucja wciąż trwa… na co dowodem są chociażby wydarzenia z lipca 2011 roku, kiedy miasteczko namiotowe powróciło na Plac Tahrir, a budynek Mogammy przez kilka dni pozostawał zamknięty; wydarzenia z początku września 2011 roku, kiedy po zakończeniu pokojowej demonstracji w centrum miasta, zaatakowano ambasadę Izraela; wydarzenia z połowy listopada 2011 roku, kiedy demonstrujący ponownie wrócili na Tahrir i kiedy po raz kolejny użyto wobec nich siły; wydarzenia z grudnia 2011 roku, kiedy na ulicach Kairu znów ginęli ludzie; wydarzenia z końca stycznia 2012 roku, kiedy po meczu piłki nożnej w Port Said doszło do krwawych zamieszek, w wyniku których zginęły 74 osoby…
Rok temu o tej porze świętowano zwycięstwo, a dzisiaj o tej porze w oczach wielu mieszkańców Kairu widać strach, niedowierzanie, obawę o dzień jutrzejszy, rezygnację, zażenowanie, smutek… ogromny smutek. Ale w oczach mieszkańców Kairu można zaobserwować coś jeszcze – energię, ukrytą siłę, chęć walki i chęć dokończenia tego, co rozpoczęło się rok, osiemnaście dni i osiemnaście nocy temu… coś, co rozpoczęło się 25 stycznia 2011 roku na Placu Tahrir w centrum stolicy… jest w tym miejscu i w tych ludziach coś jeszcze, coś, co chyba jest dzisiaj najważniejsze – to jedność, jedność narodu egipskiego.  Jedność, która sprawia, że zarówno 11 lutego 2011 roku, jak i rok później 11 lutego 2012 roku, wierzyłam i wierzę w sens Rewolucji i z całych sił trzymam kciuki za to, żeby jutro żyło się lepiej. 

3 lutego 2012

1700

03 lutego 2012, godzina 22:00

Niestety, moja intuicja mnie nie zawiodła… Piszę – niestety, bo dotyczy ona bardzo smutnych i tragicznych wydarzeń, jakie miały miejsce w dniu dzisiejszym w Kairze. Tak jak się tego spodziewałam, w okolicy południa na Placu Tahrir w centrum miasta zebrały się setki, a właściwie tysiące Egipcjan. Swoją narastającą agresję skierowali w stronę policji i wojska, które obarczają pełną odpowiedzialnością za tragiczne wydarzenia z Port Said. Demonstranci postanowili, po raz kolejny, opanować budynek Ministerstwa Spraw Wewnętrznych… Policja skierowała w stronę tłumu przede wszystkim gaz łzawiący i kamienie… Znów było niebezpiecznie w centrum miasta… znów ginęli ludzie (ostatniej nocy śmierć poniosło 5 osób, w tym jeden żołnierz). W starciach z siłami policyjnymi, mającymi na celu zapewnienie bezpieczeństwa w kraju, rannych zostało 1700 osób (w przeciągu ostatnich dwóch dni). Poza Kairem do zamieszek doszło także w Suezie, Aleksandrii, Port Said…

2 lutego 2012

Żałoba narodowa, demonstracje i gaz łzawiący

02 lutego 2012, godzina 19:00

Jeszcze kilka słów o wczorajszym meczu w Port Said. Wygląda na to, że winą za zamieszki, w wyniku których zginęło ponad 70 osób, należy obarczyć służby porządkowe Egiptu. To one doprowadziły do tego, że na stadion można było wejść bez biletu, można też było swobodnie wnieść na teren areny sportowej niebezpieczne przedmioty jakimi są na przykład noże. A tuż po zakończeniu, wygranego przez drużynę z Port Said, meczu otworzono barierki odgraniczające trybuny od boiska i pozwolono wtargnąć chuliganom na murawę. Ci brutalnie zaatakowali kibiców drużyny z Kairu… którzy nie mieli nawet dokąd uciekać. Jedyne wejście (a zarazem wyjście) na stadion zostało bowiem zamknięte przez policję. Aby ujść z życiem kibice drużyny gości mieli dwa wyjścia: skakać przez płot, który znajdował się około 12 metrów nad ziemią lub walczyć z napastnikami. W efekcie śmierć poniosło ponad 70 osób.
Po smutnych i tragicznych wydarzeniach w Port Said wprowadzono trzydniową żałobę narodową. I, jak się można było tego spodziewać, w czwartek doszło do kolejnych masowych demonstracji w centrum stolicy. Oburzeni zachowaniem służb mających na celu pilnowanie porządku i zapewnienie bezpieczeństwa obywatelom, Kairczycy wrócili na Tahrir, gdzie zorganizowali masowe demonstracje. Policja ponownie użyła gazu łzawiącego wobec protestujących, którzy próbowali dotrzeć do Ministerstwa Spraw Wewnętrznych. W wyniku kolejnych walk na ulicach w centrum Kairu zostało rannych 120 osób, odwożonych do pobliskich szpitali na prywatnych motorach.
A jutro piątek – dzień wolny od pracy, i aż strach pomyśleć, co wydarzy się w stolicy…

1 lutego 2012

Przemoc na stadionie

01 lutego 2012, godzina 21:00

Egipt, Port Said na północy kraju, stadion… mecz piłki nożnej pomiędzy dwoma znienawidzonymi przez siebie nawzajem drużynami: Al-Masry z Port Said i Al-Ahly z Kairu. Mecz, z różnych – nie tylko sportowych – powodów, ważny dla kibiców obu drużyn. Wynik – 3:1 dla teamu z Port Said… kilka sekund po zakończeniu meczu na boisko wtargnęli kibice miejscowego klubu i zaatakowali butelkami oraz kamieniami nie tylko kibiców przeciwnej drużyny, ale również i sportowców, służby porządkowe i policję. Agresja narosła do tego stopnia, że walki przeniosły się ze stadionu na ulice Port Said… Ludzie znów walczyli na ulicach używając przeciw sobie butelek, kamieni a nawet krzeseł. Jak podają źródła ministerstwa zdrowia, w wyniku zamieszek śmierć poniosły 74 osoby, w przeważającej części kibice Al-Ahly z Kairu.
W tym samym czasie w stolicy kraju rozgrywał się inny mecz z udziałem drugiej kairskiej drużyny, który, w wyniku wydarzeń w Port Said, natychmiast został przerwany. Rozwścieczeni kibice podpalili stadion… 

Przyjaźń z kotem

01 lutego 2012, godzina 19:30

Za oknem coraz większy mróz, temperatura w całym kraju spada poniżej -10 stopni Celsjusza. Wszystko, co żywe szuka schronienia przed zimnem… Władze polskich miast, w te wyjątkowo mroźne dni, pamiętają nie tylko o bezdomnych ludziach, ale także o dziko żyjących zwierzętach. Budują prowizoryczne drewniane schronienia, stawiają w parkach i blokowiskach budy, a także dbają o zapewnienie pożywienia – pomoc ta szczególnie dotyczy bezdomnych kotów. W jednym z większych miast Polski, władze zaapelowały, aby lokatorzy i dozorcy bloków pozostawili otwarte okna od piwnic i dały schronienie zwierzętom. Niestety, nie wszyscy do apelu się przyłączyli. Jedna ze stacji telewizyjnych wyemitowała materiał, w którym jeden z mieszkańców uznał, że woli mieć w piwnicy 100 szczurów niż 100 kotów i okien absolutnie nie otworzy. Szkoda tylko, że ów mężczyzna nie miał odwagi pokazać swojej twarzy publicznie. Wniosek mam tylko jeden – proponuję na czas zimowych mrozów zarekwirować mieszkanie tego pana i przeprowadzić go do… piwnicy. A mieszkanie przekazać organizacjom, które na co dzień pomagają zwierzętom. W końcu, jak powiedziała jedna z kobiet występujących w tym samym materiale filmowym „o kulturze narodu świadczy jego stosunek do zwierząt”. I ja się z tą tezą w pełni zgadzam…
Dodam tylko, że jeśli miarą poziomu naszej kultury jest troska o czworonożnych przyjaciół, to jesteśmy bardzo daleko za Egipcjanami. W Kairze kot jest prawie święty… i może mieszkać wszędzie tam, gdzie ma na to ochotę. Jedzenie, troskę i miłość dostanie dosłownie wszędzie… na ulicy, w parku, a nawet w kamienicy w samym centrum miasta… naprawdę wszędzie. W kamienicy, w której spędziłam prawie rok mieszkało na stałe około 10 „mruczków”. Nie było dnia, żebym korzystając z klatki schodowej, nie spotkała przynajmniej jednego… i nikt nigdy ich stamtąd nie wyganiał. Stanowiły jakby stały element wyposażenia naszej kamienicy i mieszkały tam na tych samych zasadach co i my ( a może nawet i lepszych, bo przecież nie musiały płacić za mieszkanie, za media, jedzenie też dostawały od lokatorów - sąsiadów za darmo).
Na koniec mam dobrą radę dla wszystkich bezpańskich kotów w Polsce – proszę jak najszybciej zebrać rodzinę i przyjaciół, wynająć samolot i przeprowadzić się do Kairu ( bo tam jakby kultura jest wyższa). 

czas na relaks - kamienica w centrum miasta

spacerujący nad Nilem kot

Czas decyzji

01 lutego 2012, godzina 18:00

Początek lutego to szczytowy moment działalności biur podróży i agentów turystycznych. Zniżki dla dzieci, rabaty cenowe, oferty first minute to tylko niektóre promocje, którymi kuszą nas ci, którym wydaje się, że doskonale wiedzą jak, kiedy i gdzie zorganizować nam wymarzony urlop. Tunezja, Turcja, Egipt to miejsca dla tych z mniej zasobnymi portfelami, safari w Tanzanii, Kenii a może wyprawa dookoła świata to już oferty dla bogatszych turystów. Ja jednak chciałabym skupić się na wakacjach w Egipcie.
Jak już wielokrotnie wspominałam, podstawowym źródłem dochodu Egipcjan jest turystyka, a ta już od roku dość mocno kuleje. W roku 2011 ruch turystyczny w tym kraju spadł o 33% w stosunku do roku poprzedniego, a co za tym idzie pogorszyła się sytuacja finansowa całego państwa. Czy jednak słusznie turyści omijają Egipt szerokim łukiem wybierając za cel swoich wymarzonych wakacji chociażby Turcję? Czy uzasadniony jest strach przed wakacjami nad Morzem Czerwonym?
Nie będę ukrywać, że sytuacja w Egipcie wciąż jest niestabilna i wciąż dochodzi do masowych demonstracji na ulicach stolicy. Jednak z pełną odpowiedzialnością pragnę zapewnić, że można całkiem bezpiecznie i swobodnie poruszać się po ulicach Kairu: można swobodnie zwiedzać Muzeum Starożytności, Piramidy w Gizie, Cytadelę, można swobodnie spacerować nad Nilem. Można także, bez żadnych obaw, korzystać z taksówek, minibusów, można również zaufać własnym nogom i poruszać się po stolicy pieszo (pod warunkiem, że mamy do pokonania niewielkie odległości). Jedyna rada, jaką pragnę dać wszystkim tym, którzy chcą spędzić kilka (albo kilkanaście) dni w stolicy jest taka, żeby nie planowali zwiedzania Muzeum Egipskiego czy spacerów po Placu Tahrir w piątek. Poza tym, można się poruszać po Kairze swobodnie i bez żadnych obaw.
Tym turystom, którzy zamiast spędzać urlop w osiemnastomilionowej metropolii pragną korzystać z kąpieli słonecznych na plażach Morza Czerwonego, polecam wakacje w Marsa Alam, na południu kraju.  Miejsce chyba wymarzone… zdecydowanie mniej popularne niż Hurghada (której, z oczywistych powodów, nie polecam w ogóle – niewtajemniczeni znajdą rozwiązanie zagadki we wpisie „Darling I lowe ju”), a przez to bardziej egzotyczne i bardziej egipskie.
Żeby nie być posądzoną o niesumienność, nieprawdziwość lub zatajanie faktów, odradzam wszelkie wyjazdy (zarówno 14- jak i 1- dniowe) na Półwysep Synaj. Wciąż napięta sytuacja z Izraelem oraz rosnące niezadowolenie z sytuacji w kraju wśród ludności beduińskiej powodują, że okolice Sharm el Sheikh, Dahab czy klasztoru świętej Katarzyny mogą (ale mnie muszą!) okazać się niebezpieczne. Nie oznacza to jednak, że planując wakacje w roku 2012 musimy, już na samym początku, wymazać z mapy świata Egipt.