"Podróżnicy mówią, że nie ma nic jaśniejszego na twarzy Ziemi niż Kair (...)

Ten, który nie widział Kairu, nie widział świata. Jego kurz jest jak złoto, jego Nil jest jak cud, jego kobiety są jak czarnookie niewiasty z raju, jego domy są jak pałace (...)

I jakże mogłoby być inaczej, skoro Kair jest Matką Świata?"

(opowieść żydowskiego lekarza)

20 marca 2011

Darling, I lowe you - czyli Polki w Hurghadzie


Dzisiaj kilka słów o Polsce i Polakach, a szczególnie o tej piękniejszej części polskiego narodu. Postanowiłam zabrać głos w dyskusji jaką wywołał film emitowany w HBO – „Darling, I lowe you”. Na początku muszę zaznaczyć, że samego filmu nie widziałam, ale problem, który porusza, jest mi bardzo dobrze znany. Dla tych, którzy o filmie nie słyszeli wspomnę tylko, iż dotyczy on Polek wyruszających na tak zwane „sex wakacje” nad Morze Czerwone, czyli do Hurghady. Nie zamierzam tutaj dyskutować, czy film jest prawdziwym dokumentem, czy też tylko pozoruje na dokument – zarzuca się autorce filmu, iż wszyscy biorący udział w produkcji byli aktorami i z góry wiedzieli, jak mają się zachowywać. Pod tym względem można by się zastanawiać, czy film zasługuje na miano rzetelnego filmu dokumentalnego. Ale nie w tym jest problem – problem dotyczy zachowań bohaterów, jakie zostały przedstawione. I tutaj już na pewno nie można mówić o jakimkolwiek wyimaginowanym scenariuszu. Zapewniam, że film został oparty na faktach i autentycznych wydarzeniach. Niestety, pań podobnych bohaterkom filmu jest w Hurghadzie (i nie tylko, bo Polskie turystki dotarły już także do Marsa Alam i Sharm el Sheikh) całe mnóstwo. I nie są to tylko młode, samotne, dwudziestoletnie dziewczyny, które postanowiły sprawdzić fakty i mity na temat seksualnych zachowań Arabów. Niestety, wśród seks – turystek z Polski są również młode matki, żony, pracownice wysokich szczebli administracji... Czasem nawet nie przyjeżdżają do Egiptu same, ale w towarzystwie całej rodziny – z dziećmi, z mężami. A potem udając ból głowy, albo przypadłość nazywaną popularnie „zemstą faraona” wysyłają rodziny na plaże, aby móc pobyć sam na sam w towarzystwie przystojnego Egipcjanina. Jak się kończy takie spotkanie – myślę, że każdy się domyśla. I to właśnie ukazuje film, który wywołał skandal i ogromną burzę, szczególnie w środowisku Polonii mieszkającej w Kairze. Otrzymałam kilka wiadomości, iż film jest niszowy, mało ambitny i krzywdzący. Może i jest... bo mnie samej czasem trudno się przyznać, że jestem z Polski (aby uniknąć wizerunku polskiej seks – turystki, którą nigdy nie byłam, nie jestem i zapewniam, że nigdy nie będę), ale czy Polki same siebie nie krzywdzą takimi, a nie innymi zachowaniami? Ja rozumiem, że dla wielu kobiet jest to oburzające i smutne... ale niestety, czas spojrzeć prawdzie w oczy – wśród Egipcjan Polki są postrzegane jako te najłatwiejsze do zdobycia (poza Rosjankami). Wystarczy szepnąć takiej wypoczywającej nad morzem dziewczynie kilka słodkich komplementów i za godzinę można już skonsumować nową, przelotną znajomość. Obie strony są zadowolone – polska turystka sprawdziła, czy seks z Arabem jest rzeczywiście taki namiętny i niezapomniany; a Egipcjanin zaspokoił swoją czysto biologiczną potrzebę. Bo żadna szanująca się Egipcjanka nigdy nie zgodzi się na seks przed ślubem, więc panowie korzystają z darmowych usług turystek, których tutaj nie brakuje. I niestety, problem nie jest niszowy... więc może zamiast obrzucać obelgami autorkę filmu, warto byłoby się zastanowić, co jest prawdziwą przyczyną przedstawionego przez nią problemu?!