"Podróżnicy mówią, że nie ma nic jaśniejszego na twarzy Ziemi niż Kair (...)

Ten, który nie widział Kairu, nie widział świata. Jego kurz jest jak złoto, jego Nil jest jak cud, jego kobiety są jak czarnookie niewiasty z raju, jego domy są jak pałace (...)

I jakże mogłoby być inaczej, skoro Kair jest Matką Świata?"

(opowieść żydowskiego lekarza)

19 października 2011

Przeżyć za dwa dolary, czyli bieda w Kairze

5 września 2011, godzina 20:00

Nawiązując do poprzedniego wpisu, chciałabym wspomnieć kilka słów na temat biedy w Kairze. Z pełną świadomością mogę stwierdzić, że stolica Egiptu ma dwie twarze: dumną, majestatyczną, bogatą, kolorową, ukazującą swe oblicze szczególnie nocą i przeznaczoną dla turystów oraz biedną, szarą, stłamszoną, którą zdają się zauważać tylko i wyłącznie biedni mieszkańcy. I nieprawdą jest, że na ulicach tej afrykańskiej metropolii nie ma ludzi bezdomnych, ludzi głodnych, ludzi schorowanych, którzy nie mają dokąd pójść. Ich całe życie to ulica, ławka nad brzegiem Nilu, kawałek kartonu rozłożony na chodniku... W tym osiemnastomilionowym mieście nie brakuje też ludzi, którzy co prawda mają gdzie się schronić na noc, mają swój dom, ale każdy nowy dzień to dla nich walka o przetrwanie, walka o choćby jednego funta. W Kairze jest wiele rodzin, które muszą przeżyć za dwa dolary dziennie. Na poparcie mojej tezy przytoczę tu historię, którą miałam okazję usłyszeć podczas Rewolucji.
Otóż pewna rodzina składająca się z rodziców oraz czwórki synów jest jedną z tych właśnie rodzin, które każdego dnia zmagają się z ubóstwem. Synowie są w wieku 8, 9, 13 i 15 lat, a więc wszyscy z nich podlegają obowiązkowi szkolnemu. Jednym z wielu problemów tej rodziny jest zakup czterech mundurków szkolnych, których noszenie jest tutaj obowiązkiem. Rozwiązaniem okazało się chodzenie do szkoły „na raty” – dwóch młodszych synów uczęszcza na lekcje poranne, potem w pośpiechu wracają do domu, przekazują swoje mundurki braciom, którzy z kolei chodzą do szkoły na zajęcia popołudniowe. Ile rodzin w całym Kairze znajduje się w podobnej sytuacji?
Pamiętam też inną historię, która przybliża sytuację materialną wielu rodzin egipskich. Młoda dziewczyna w dość zaawansowanej ciąży (chyba w siódmym miesiącu) zdecydowała się na poszukiwanie pracy. W tej kulturze była to decyzja nie tylko krępującą, ale również dla wielu szokująca – w końcu to mężczyzna jest odpowiedzialny za zarabianie pieniędzy i utrzymanie  rodziny. Ale problemem tego młodego małżeństwa było to, że młody chłopak nie umiał ani czytać, ani pisać, co bardzo utrudniało mu znalezienie jakiejkolwiek pracy.  Żona, pomimo zaawansowanej ciąży, podjęła pracę jako pokojówka w jednym z kairskich hoteli... gdyby tego nie zrobiła, być może przez kolejny miesiąc oboje nie mieliby co jeść?
Mogłabym tu przytaczać wiele podobnych historii, ale już z tych przedstawionych powyżej nasuwa się pewien bardzo smutny, ale niestety prawdziwy, wniosek – brak wykształcenia oraz bieda są jednym z poważniejszych problemów, z jakimi zmaga się współczesny Egipt. Problem ten był również powodem, dla którego Egipcjanie tak licznie przyszli na Plac Tahrir 25 stycznia 2011 roku i pozostali tam na długie 18 dni i nocy.