09 października 2011, godzina 23:30
Informacje jakie docierają do mnie z Egiptu, a w szczególności z Kairu, są coraz bardziej niepokojące. Palenie kościołów chrześcijańskich, walki uliczne pomiędzy chrześcijanami a muzułmanami, brak wzajemnego szacunku oraz narastająca wrogość wobec siebie wyznawców obu tych religii – chciałoby się zacytować fragment piosenki Maryli Rodowicz – „ale to już było i nie wróci więcej”. Niestety, sytuacja robi się coraz bardziej napięta, a pokazały to wydarzenia, jakie miały miejsce w Kairze w nocy z dziewiątego na dziesiątego października. W wyniku protestów, demonstracji, walk z policją i przede wszystkim z wojskiem oraz w wyniku narastającego niezadowolenia, na ulicach w centrum Kairu śmierć poniosły 24 osoby, w większości Koptowie (chrześcijanie wschodni stanowiący 10% ogółu społeczeństwa egipskiego), a ponad 200 zostało rannych.
Słuchając doniesień z Kairu i przeglądając fotografie oraz materiały filmowe z wydarzeń z ostatniej nocy, nasuwa się tylko jedno, a może dwa, pytania: po co? i kto za tym wszystkim tak naprawdę stoi? Bo jakoś trudno mi uwierzyć, żeby nagle wśród muzułmańskiej części społeczeństwa egipskiego, którzy do tej pory, zgodnie z naukami Quranu, szanowali chrześcijan, tak nagle coś się zmieniło. Żeby tak nagle chrześcijanie zaczęli im po prostu przeszkadzać, bo niby w czym?
więcej o krwawych wydarzeniach z ostatniej nocy: (w języku angielskim)
a także fotoreportaż w języku polskim: