"Podróżnicy mówią, że nie ma nic jaśniejszego na twarzy Ziemi niż Kair (...)

Ten, który nie widział Kairu, nie widział świata. Jego kurz jest jak złoto, jego Nil jest jak cud, jego kobiety są jak czarnookie niewiasty z raju, jego domy są jak pałace (...)

I jakże mogłoby być inaczej, skoro Kair jest Matką Świata?"

(opowieść żydowskiego lekarza)

30 grudnia 2011

Sprawiedliwość dla Mobaraka

30 grudnia 2011, godzina 20:00

Zgodnie z zapowiedziami wznowiono proces sądowy byłego prezydenta Egiptu. Hosni Mobarak oskarżany jest o wydanie rozkazu użycia siły wobec demonstrantów podczas zimowej Rewolucji, w wyniku której ponad 800 osób straciło życie. Ponadto Mobarakowi postawiono zarzut korupcji oraz zarzut sprzedaży gazu do Izraela po mocno zaniżonej cenie. W przeciwieństwie do wcześniejszych rozpraw sądowych, ta z końca grudnia nie wzbudza już tak dużego zainteresowania wśród Egipcjan. O procesie byłego prezydenta rozmawia się coraz mniej i coraz rzadziej. Powodów braku zainteresowania procesem jest kilka – przede wszystkim mało kto wierzy dzisiaj w sprawiedliwy wyrok. Poza tym trudno jest jednoznacznie ocenić prezydenturę Mobaraka i wydać wyrok: winny, czy niewinny; a jeżeli winny to na jaki wyrok zasługuje? Dla rodzin ofiar Rewolucji, które w starciach z policją i wojskiem straciły swoich synów, mężów, ojców… wyrok może być tylko jeden – winny i skazany na karę śmierci. Nie wiem tylko, czy ten 83-letni mężczyzna naprawdę zasługuje na taki wyrok… głębsze rozważania nad osobą prezydenta Hosniego Mobaraka pojawią się już wkrótce. Na razie ograniczę się wyłącznie do tego, co napisałam powyżej.
Innym powodem, dla którego Egipcjanie stracili zainteresowanie procesem sądowym byłego prezydenta jest coraz trudniejsze życie codzienne oraz brak zmian w kraju, o które walczono przez 18 długich dni i nocy. Pełnię władzy w Egipcie wciąż trzyma w swoich rękach wojsko, a wybory parlamentarne rozpoczęły się tu zaledwie miesiąc temu i potrwają do kwietnia 2012 roku. Sytuacja w kraju jest bardzo niestabilna, kasy państwowe świecą pustkami, wzrasta bezrobocie, turyści wciąż omijają Egipt… Myślę, że taki stan rzeczy sprawia, że proces byłego prezydenta przestał być dzisiaj priorytetem. Bez względu na to kiedy zapadnie wyrok i jaką będzie miał treść, życie codzienne Egipcjan nie ulegnie nagłej poprawie…  a przecież właśnie o tę poprawę walczono dziesięć miesięcy temu.

28 grudnia 2011

Rewolucja w Kairze - promocja dla Czytelników bloga

28 grudnia 2011, godzina 21:30

Tylko do 05 stycznia 2012 roku trwa specjalna promocja cenowa ebooka o Rewolucji w Kairze autorstwa Marthy Lou. Ebook jest chronologicznym zapisem wydarzeń jakie rozegrały się na jednej z ulic w centrum miasta pomiędzy 25 stycznia a 11 lutego 2011 roku. 

Dla Czytelników niniejszego bloga została przygotowana specjalna cena promocyjna - 3.99$.
Ebook dostępny jest w dwóch wersjach językowych: polskiej i angielskiej. Aby skorzystać z promocji należy podczas zakupu ebooka podać specjalny kod promocyjny: 

Serdecznie polecam!!!

24 grudnia 2011

Życzenia

24 grudnia 2011, godzina 14:30

Wszystkim Czytelnikom pragnę złożyć najserdeczniejsze życzenia - Zdrowych, Radosnych i Spokojnych Świąt Bożego Narodzenia.

18 grudnia 2011

Magia świąt Bożego Narodzenia w Kairze



Jest niedziela, 18 grudnia, co oznacza, że już za niecały tydzień rozpoczną się święta Bożego Narodzenia. Rok temu o tej porze zaczynałam się przygotowywać do przyjazdu do Polski, co wyglądało mniej więcej tak, że przez pół dnia zaglądałam do szafy i zastanawiałam się, co powinnam ze sobą zebrać, a co mogę zostawić w Kairze. Potem przez kolejne pół dnia włóczyłam się ze znajomymi nad Nilem, a kiedy wracałam późnym wieczorem do hotelu, siadałam z kubkiem gorącej kawy na tarasie i zagłębiałam się we wszelkiego rodzaju rozmyślaniach. W efekcie końcowym spakowałam walizkę w dniu wyjazdu z Kairu, bo jakoś afrykańskie pojęcie czasu wzięło górę nad moją europejską dokładnością, punktualnością i byciem zawsze „przed czasem”. Potem spędziłam sporo godzin na lotniskach: w Kairze i w Warszawie, bo z powodu mroźnej zimy samoloty albo się spóźniały, albo psuły... po kilkunastogodzinnej podróży wreszcie dotarłam do rodzinnego Poznania. Pomimo zmęczenia, miałam w sobie ogromnie dużo energii i bardzo cieszyłam się świętami Bożego Narodzenia, których w Kairze jakby nie ma, a jednak są... i nie tylko są, ale mam wrażenie, że jakoś bardziej cieszą. Jak to jest możliwe w społeczeństwie, w którym aż 90% mieszkańców to muzułmanie? Już wyjaśniam...

Jak powszechnie wiadomo święta Bożego Narodzenia są tradycją chrześcijańską i na próżno można by ich szukać w judaizmie, czy islamie. W Egipcie, okres od 24 do 26 grudnia zasadniczo nie różni się niczym szczególnym od pozostałych dni w roku - są to normalne dni pracujące (chyba, że akurat w któryś z tych dni przypada piątek). A jednak jest coś, co sprawia, że o świętach Bożego Narodzenia zapomnieć nie można. Na kilka dni (podkreślam - kilka dni) przed rozpoczęciem świąt w większości hoteli, restauracji, kawiarni pojawiają się plastikowe drzewka bożonarodzeniowe, przystrojone kolorowymi bombkami, światełkami, łańcuchami... są też kolorowe bombki zawieszone nad stolikami w kawiarniach, czy w hotelowych recepcjach. Ma to oczywiście związek z faktem, iż Kair jest miastem turystycznym i wszystko jest przygotowywane dla podróżnych, którzy postanowili koniec roku spędzić właśnie w stolicy kraju faraonów. I właśnie fakt, że wszystkie świąteczne ozdoby pojawiają się zaledwie na kilka dni przed Wigilią Bożego Narodzenia sprawia, że te święta nabierają właściwego sensu. Nikt w Kairze nie biega od sklepu do sklepu w poszukiwaniu prezentów (tam nigdy nie biega się po sklepach - i znów pojawia mi się afrykańskie pojęcie czasu), nikt nie spędza całego tygodnia w kuchni na przygotowaniach świątecznych potraw, i przede wszystkim nikt nie zaczyna myśleć o nadchodzących świętach jak tylko minie święto zmarłych. A w Polsce mam wrażenie, że Święta Bożego Narodzenia rozpoczynają się jak tylko ze sklepowych półek znikną znicze i chryzantemy, i trwają nieprzerwanie półtora miesiąca, co sprawia, że te właściwe dni świąteczne różnią się od pozostałych w tym terminie tylko tym, że są dniami wolnymi od pracy. Pogłębiająca się komercjalizacja świąt Bożego Narodzenia sprawia, że tak naprawdę przestajemy dostrzegać święta, gubimy ich właściwy sens, ograniczając się do biegania po sklepach, kosmetyczkach, salonach fryzjerskich i hipermarketach. A potem zasiadamy do wigilijnego stołu tak zmęczeni, że właściwie tracimy ochotę na świętowanie i najchętniej zaszylibyśmy się we własnym mieszkaniu z książką w jednej i herbatą w drugiej ręce. A tu trzeba jeszcze odwiedzić rodzinę bliższą i dalszą, spotkać się z przyjaciółmi, cieszyć się z otrzymanych prezentów i z entuzjazmem skosztować wszystkich potraw specjalnie przygotowanych na tę okazję przez babcię, teściową, synową, kuzynkę... itd... no i jeszcze przy tym wszystkim trzeba olśniewająco wyglądać, mieć specjalnie na tę okazję kupioną garsonkę albo nową sukienkę i nienaganny makijaż... i jak to wszystko pogodzić z magią i prawdziwym sensem świąt Bożego Narodzenia?!

Przyznam szczerze, że rozwiązanie jakie „wybrałam” w zeszłym roku pozwoliło mi naprawdę cieszyć się świętami... i trwały one w moim życiu zaledwie tydzień, a nie półtora miesiąca. Ale z pewnością zdążyłam je zauważyć... w gronie bliskich i przyjaciół. 

17 grudnia 2011

Stracona nadzieja

17 grudnia 2011, godzina 13:15

Jeszcze wczoraj wieczorem miałam nadzieję, że kolejny piątek minął w Kairze spokojnie i bez żadnych nieprzewidzianych wydarzeń. Ale niestety, mocno się pomyliłam. Już w nocy dotarła do mnie informacja, że w centrum miasta wcale spokojnie nie było. Zwolennicy natychmiastowego przekazania władzy w ręce cywilnego rządu znów pojawili się na Placu Tahrir i właśnie wczoraj starli się z wojskiem.  W wyniku użycia siły przez żołnierzy na ulicach stolicy zginęło wczoraj dziewięć osób, a ponad trzysta pięćdziesiąt zostało rannych. Ponadto nad centrum Kairu znów pojawił się czarny dym - wojsko podpaliło bowiem namioty należące do protestujących, które wciąż „zdobiły” Tahrir. I po raz kolejny w tym roku centrum Kairu stało się miejscem walk ulicznych, i po raz kolejny było niebezpiecznie.
Jak długo jeszcze to potrwa?

Wakacje „halal”, czyli pomysł partii islamistycznych

15 grudnia 2011, godzina 15:30

Właśnie dotarły do mnie najnowsze wiadomości ze świata polityki Egiptu. Partie islamistyczne, które w wyborach parlamentarnych uzyskały ponad 60% głosów, zastanawiają się nad wakacjami „po europejsku” w nadmorskich kurortach. Ogólnie wiadomo jak takie wakacje wyglądają i dla przeciętnego przedstawiciela kultury Zachodu, nie ma w tym nic ani nadzwyczajnego, ani tym bardziej gorszącego. A myślę tutaj, za przedstawicielami partii islamistycznych, o skąpych bikini na plaży, o kolorowych drinkach w nadmorskich barach, czy też o dzieleniu jednego hotelowego pokoju przez pary nie będące małżeństwem. I chociaż dla Europejczyka wszystko, co wymieniłam powyżej jest całkiem normalne i powszechne, w religii islamu jest jednak zabronione. I tak partie Al Nour (skrajnie islamistyczna) oraz Wolność i Sprawiedliwość (założona przez Bractwo Muzułmańskie) wpadły na pomysł zakazania wszystkiego, co jest niezgodne z zasadami islamu. Z jednej strony jest to swoisty zamach na turystykę, która jest podstawowym źródłem dochodu dla Egiptu. Bo przecież w dobie demokracji i szerokiej wolności, nikt nie lubi, żeby go ograniczano - a już na pewno nie podczas wakacji. To właśnie podczas wakacji, kiedy człowiek pozostaje poza zasięgiem wzroku rodziny, przyjaciół czy znajomych z pracy, często gubi jakieś własne granice, traci kontrolę i zachowuje się w sposób, w jaki nawet nie podejrzewał, że mógłby się zachowywać. I tak „szara myszka” pracująca na co dzień w urzędzie państwowym, na wakacjach zamienia się w „zdobywczynię” męskich serc, które po jednym dniu łamie poszukując kolejnego obiektu zachwytów ( i nie mówię, że wszyscy zachowują się na wakacjach w taki właśnie sposób, ale z różnych badań wynika, że jest to dość powszechne zjawisko). Tak więc ograniczenia, o jakich myślą partie islamistyczne w Egipcie spowodują, że turyści zamiast odpoczywać nad Morzem Czerwonym, wakacje będą spędzać w kurortach tunezyjskich, tureckich, czy bułgarskich... A brak turystów oznacza dla Egiptu tylko jedno - brak pieniędzy i pogarszającą się sytuację finansową całego państwa.
Z drugiej jednak strony tak sobie myślę, że wprowadzenie powyższych ograniczeń spowoduje, iż Egipt przestanie być miejscem dokąd jedzie się na tak zwane „seks wakacje”, co z kolei doprowadzi do tego, że za 5 - 10 lat Egipcjanie przestaną identyfikować Polkę z prostytutką, a ja osobiście będę mogła przestać się wstydzić własnego pochodzenia.
Może gdyby tak ograniczyć spacerowanie w skąpych przykrótkich spódniczkach po ulicach Hurghady i zabronić spożywania alkoholu, to może do Egiptu turyści zaczęliby jeździć ze względu na Piramidy, Luksor, Asuan, Abu Simbel, Aleksandrię... czyli wszystko to, co w Egipcie najciekawsze...
Gdybym jednak na pytanie, czy warto wprowadzać jakiekolwiek ograniczenia dla zachodnich turystów, miała odpowiedzieć jednoznacznie, to dzisiaj powiedziałabym stanowcze „nie”. I to nie dlatego, że biegam po plaży w bikini, które zasłania mniej niż więcej z kolorowym drinkiem w ręce, ale dlatego, że moim marzeniem jest, aby Egipcjanie nie byli zmuszeni do przeżycia za dwa dolary dziennie i dlatego, że nie chciałabym, aby z powodu szerzącej się biedy musieli wyjeżdżać z własnego kraju.

* „halal” w języku arabskim znaczy dozwolone, w przeciwieństwie do „haram” - czyli zabronione (w odniesieniu do Koranu, oczywiście)

16 grudnia 2011

„Rewolucja w Kairze, godzina za godziną” - polecam!!!

12 grudnia 2011, godzina  23:00

Dziesięć miesięcy po obaleniu prezydenta Hosniego Mobaraka w sprzedaży internetowej pojawiła się publikacja autorstwa Marthy Lou - „Rewolucja w Kairze (godzina za godziną)”. Jest to chronologiczny zapis wydarzeń, jakie rozegrały się na ulicy Mohameda Mahmouda, która łączy Plac Tahrir z budynkiem Ministerstwa Spraw Wewnętrznych. Ulica ta stała się główną areną walk ulicznych pomiędzy demonstrantami a policją i całkowicie zmieniła swoje oblicze na 18 długich dni i nocy.
Publikacja dostępna jest jako ebook w językach: polskim i angielskim.
Jest także dostępna jako tradycyjna publikacja książkowa zawierająca kolorowe fotografie z centrum Rewolucji, również w dwóch wersjach językowych: polskiej i angielskiej.

Polecam na długi zimowy wieczór, lub jako prezent pod choinkę.

Zobacz darmowy fragment książki:


15 grudnia 2011

Kryzys finansowy Egiptu

12 grudnia 2011, godzina 18:30

Kilka dni po zaprzysiężeniu nowego rządu premier Kamal el Ganzouri oświadczył drżącym głosem, że stan finansów państwa jest w stanie tak katastrofalnym, że aż trudnym do wyobrażenia. Kasy państwowe świecą dosłownie pustkami, a wydatki ponoszone przez państwo wciąż znacznie przewyższają wpływy do budżetu. Zabrzmiało to jak oświadczenie, że Egiptowi grozi bankructwo! Premier zamierza w najbliższym czasie wprowadzić liczne oszczędności oraz zaostrzyć przyznawanie rozmaitych dotacji (w tej chwili dość spore dotacje są przyznane na przykład na chleb oraz benzynę). Czym to grozi? Możliwości jest kilka... po pierwsze pogorszeniu ulegnie sytuacja najbiedniejszych mieszkańców Egiptu...aż trudno sobie wyobrazić, jak będzie wyglądało życie najbiedniejszych, którym dotacja na chleb pozwala przeżyć z dnia na dzień. Czy nadal będą mogli pozwolić sobie na zakup chleba po likwidacji tej dotacji? (jeżeli ona nastąpi, bo tego premier nie powiedział - mówił tylko o cięciach budżetowych i zaciskaniu paska, rozwiązaniach jakże dobrze mi znanych z telewizyjnych wystąpień premiera Polski oraz innych przywódców europejskich). Kolejną możliwą do wystąpienia sytuacją w Egipcie jest... masowa emigracja mieszkańców Egiptu, a w szczególności mieszkańców dużych miast, takich jak Kair czy Aleksandria, do... no właśnie dokąd? Do Europy to chyba nie, bo tutaj sytuacja wcale nie przedstawia się lepiej, z każdym tygodniem na skraju bankructwa stają kolejne państwa - Grecja, Włochy, Węgry, Hiszpania, Portugalia... a więc może emigracja do krajów Półwyspu Arabskiego, może do jakże lubianej przez Egipcjan Turcji, może do Australii, czy też Kanady... Kolejnym problemem z jakim być może będzie musiał sobie poradzić Egipt, jest fala masowych protestów przeciw wprowadzanym oszczędnościom - znane nam doskonale z takich państw jak Grecja, czy Portugalia.
A co może „uzdrowić” gospodarkę Egiptu? Najważniejszym źródłem dochodu dla tego afrykańskiego państwa już od dłuższego czasu jest TURYSTYKA. Turystyka, a więc ta gałąź „przemysłu”, która chyba ucierpiała najbardziej w wyniku wydarzeń jakie miały miejsce w Egipcie na początku 2011 roku. Z powodu Rewolucji, masowych protestów, demonstracji, rozruchów ulicznych turyści zmienili kierunek podróży omijając Egipt szerokim łukiem i w ten sposób w dość znaczący sposób przyczynili się do obecnej katastrofalnej sytuacji finansowej państwa. Czy jednak słusznie Egipt „zniknął” z mapy turystycznej świata? Czy naprawdę turyści mają się czego obawiać podczas wakacji spędzanych choćby nad Morzem Czerwonym? Moja odpowiedź jest bardzo krótka... NIE. Turyści są i będą bezpieczni w Egipcie. I właśnie w tym miejscu zwracam się z apelem do wszystkich tych, którzy już zaczynają myśleć o przyszłorocznych wakacjach, ale jeszcze nie podjęli decyzji dokąd pojadą. Z całego serca zachęcam do spędzenia wakacji w kraju faraonów!!!
Gorące i słoneczne plaże nad Morzem Czerwonym, Piramidy w Gizie, leniwie płynący Nil, zbiory Muzeum Starożytności w Kairze, zabytki z czasów starożytnych w Luksorze, Asuan, świątynia Abu Simbel, czy też klasztor św. Katarzyny na Synaju to tylko kilka z licznych miejsc wartych odwiedzenia w Egipcie. Tak więc Szanowny Turysto nie wahaj się już dłużej i wakacje roku 2012 spędź właśnie w Egipcie! Zostaw kilka funtów w hotelach, restauracjach, lokalnych kawiarniach, sklepach z pamiątkami... w zamian otrzymasz słońce, niezwykłą gościnność Egipcjan, trochę egzotyki i niezapomniane wrażenia... nie pozwól, by z powodów politycznych kraj, w którym narodziła się cywilizacja, a który stanął na skraju bankructwa, musiał zrobić krok w przód i wpaść w lawinę międzynarodowych pożyczek. Ja może nie wybiorę się na wycieczkę z biurem podróży, bo jednak lubię sama sobie organizować czas, ale jak tylko znajdę kilka groszy, to od razu kupuję bilet na samolot i wyruszam z powrotem do Kairu... być może spotkamy się pod Piramidami w Gizie? 


A jeżeli przed wyjazdem chciałbyś dowiedzieć się jeszcze więcej o Kairze, Egipcie, zabytkach, lokalnej kuchni... to zapraszam na stronę Przewodnika po Kairze online w wersjach: polskiej i angielskiej.

Muzeum Egipskie w Kairze
Cytadela w Kairze
Piramidy w Gizie
Sfinks - strażnik Piramid w Gizie
Pałac Abdin w Kairze

13 grudnia 2011

A jednak wygrali islamiści

04 grudnia 2011, godzina 22:00

Są już wstępne wyniki wyborów parlamentarnych w Egipcie. Partia Wolność i Sprawiedliwość (Freedom and Justice Party) założona wiosną tego roku przez Bractwo Muzułmańskie zdobyła ponad 35% głosów i zdecydowanie wysunęła się na prowadzenie w „walce” o miejsca w parlamencie. Na drugim miejscu uplasowała się „skrajnie konserwatywna partia muzułmanów salafitów”* z poparciem 24%, kolejna partia o „zabarwieniu” islamskim Wassat zdobyła ponad 4% głosów, a więc jak łatwo policzyć partie islamskie zdobyły razem ponad 60% wszystkich głosów. Na Blok Egipski, w którego skład weszły mniejsze ugrupowania o poglądach liberalnych zagłosowało 15%. Co to oznacza dla przyszłości Egiptu? Jak powiedział Ahmed Subai z Partii Wolność i Sprawiedliwość „naród egipski wkroczył na drogę prowadzącą do zbawienia...”* Partia Bractwa Muzułmańskiego, która jest zwycięzcą wolnych wyborów parlamentarnych nie zamierza jednak rządzić sama, ale wyciągnąć rękę do wszystkich pomniejszych ugrupowań, aby razem przejść przez trudny okres transformacji kraju. Nie można jednak pominąć faktu, że to jednak partie o charakterze mocno religijnym wygrały te wybory, i można się spodziewać, że wszelkie zmiany w prawie i konstytucji będą zmierzały w kierunku wprowadzenia Szariatu w kolejnych dziedzinach życia (w tej chwili prawo cywilne Egiptu oparte jest w dużym stopniu na Kodeksie Napoleona, natomiast Szariat obecny jest wyłącznie w prawie rodzinnym). Czas pokaże, czy wybór jakiego dokonali Egipcjanie był słuszny, a rządy nowego parlamentu będą zgodne z oczekiwaniami narodu...

12 grudnia 2011

Wybory parlamentarne

28 listopada 2011, godzina 19:00

Rozpoczęły się wybory parlamentarne - pierwsze wolne wybory od czasu obalenia prezydenta Hosniego Mubaraka. Odbędą się one w kilku etapach, co ma związek przede wszystkim z brakiem odpowiedniej ilości komisji wyborczych, aby wszyscy mieszkańcy kraju mogli głosować w tym samym czasie. W pierwszym terminie, a więc dzisiaj, głosują między innymi mieszkańcy Kairu, Aleksandrii oraz chrześcijańskiego Asjut. Dwa tygodnie później zagłosują mieszkańcy kolejnych części kraju, potem jeszcze kolejni. W sumie odbędą się trzy rundy wyborów parlamentarnych do izby niższej. Końcowe oficjalne wyniki będą znane w połowie stycznia 2012 roku. Następnie odbędą się wybory do izby wyższej (również w trzech etapach), a na sam koniec wybory prezydenckie - te ostatnie zapowiedziano na koniec czerwca 2012 roku, a więc ponad rok po ustąpieniu Hosniego Mubarka.
Trudno powiedzieć jaki procent mieszkańców Egiptu weźmie udział w pierwszych wolnych wyborach. Pewne jest tylko, że od wczesnych godzin porannych Egipcjanie stoją w kolejkach przed lokalami wyborczymi i czekają na ich otwarcie, aby móc zagłosować na wybranych kandydatów.
W zasadzie wybory przebiegły bez większych zakłóceń i bez agresji, a na Plac Tahrir powrócił względny spokój. Pytanie tylko na jak długo? 

4 grudnia 2011

Tysiące rannych w centrum Kairu

(20 - ) 27 listopada 2011, godzina 20:00

Pokojowa demonstracja zorganizowana w piątek przez Bractwo Muzułmańskie na Placu Tahrir przerodziła się w krwawe zamieszki trwające ponad tydzień. W Kairze, Aleksandrii, Port Said, Asyut doszło do starć protestujących z policją i wojskiem. Bilans tych wydarzeń jest przerażający - śmierć poniosły 42 osoby, a ponad 3200 zostało rannych (jak podają oficjalne źródła rządowe). Poza tym rząd premiera Essama Sharafa podał się do dymisji - chociaż żaden protestujący akurat tego posunięcia władz nie oczekiwał. Tłum zebrany przede wszystkim na Placu Tahrir w Kairze, domagał się ustąpienia marszałka Tantawiego i przekazania władzy w ręce cywilnego rządu. A tymczasem rządu nie ma... powołano również nowego - starego premiera, który ma stworzyć kolejny rząd (na to stanowisko został powołany Kamal el Ganzouri, który pełnił funkcję premiera w latach 1996 - 1999, a więc w czasach kiedy prezydentem Egiptu był, obalony w lutym bieżącego roku, Hosni Mobarak). I tylko pytam, po co te wszystkie zabiegi kosmetyczne skoro i tak sytuacja w kraju nie ulegnie żadnej zmianie?! Rząd w Egipcie nie ma bowiem żadnej władzy i są tu raczej tylko po to, żeby byli... a nie po to, żeby coś realnie zmieniać. Cała władza w kraju skupiona jest w rękach Naczelnej Władzy Wojskowej, na której czele stoi marszałek Tantawi. I właśnie jego ustąpienia domagali się demonstranci zebrani na Placu Tahrir przez ostatni tydzień.
Główne walki uliczne pomiędzy rozgniewanym tłumem a uzbrojoną w gaz łzawiący i gumową amunicję policją rozegrały się na ulicy Mohameda Mahmouda, która łączy Plac Tahrir z budynkiem Ministerstwa Spraw Wewnętrznych. Dramatyczne wydarzenia, w których śmierć poniosło ponad 40 osób rozegrały się na ulicy, przy której mieszkałam przez ostatni rok... pod moim balkonem... zupełnie jak dziesięć miesięcy temu, podczas Rewolucji...
Przez ostatnie siedem dni moje życie ograniczyło się do siedzenia przez komputerem i śledzenia wszelkich przekazów telewizyjnych z Egiptu. Widziałam tysiące Egipcjan zebranych na Tahrir, widziałam krążące bez ustanku karetki pogotowia, widziałam powyrywane płyty chodnikowe służące demonstrantom za amunicję w walkach ze służbami bezpieczeństwa... i chociaż byłam oddalona od tych wydarzeń o 3000 kilometrów, doskonale wiedziałam, jak wygląda centrum miasta, jak czuli się jego mieszkańcy, jak gryzł gaz łzawiący... wiedziałam, bo przeżyłam Rewolucję, a przez ostatnie siedem dni na Placu Tahrir „zagościła” Rewolucja po Rewolucji... pytanie tylko, co będzie dalej?

(więcej szczegółów dotyczących Rewolucji jaka miała miejsce pomiędzy 25 stycznia a 11 lutego 2011 roku w Egipcie już wkrótce...)