18 listopada 2011, godzina 18:00
Tradycją się stało, że jak już piszę w piątek, to zazwyczaj o zamieszkach – i to bez względu, czy aktualnie przebywam w Kairze, czy też w Polsce. I dzisiaj znów jest piątek i znowu zamieszki.... chociaż może na dzisiaj to zbyt duże słowo. Zgodnie z wcześniejszymi zapowiedziami Bractwa Muzułmańskiego, na Placu Tahrir w centrum Kairu zorganizowano kolejne protesty – ostatnie przed wyborami parlamentarnymi, które mają się rozpocząć już za dziesięć dni, 28 listopada 2011 roku. Powodem dzisiejszych protestów są zmiany, a raczej ich brak, w Konstytucji. Kiedy w lutym tego roku Naczelna Rada Wojskowa przejęła władzę w kraju, zapowiedziała zmiany w obowiązującej Konstytucji i niestety, na zapowiedziach się zakończyło. Przez ostatnie dziewięć miesięcy nie zmieniło się nic... echo Rewolucji przeminęło, a wraz z nim chęć władz do zmiany systemu panującego w kraju, do zmiany warunków socjalnych, do zmiany Konstytucji. Życie jakie było, takie jest – chociaż pokusiłabym się nawet o stwierdzenie, że jest dużo trudniejsze niż było. Rewolucja doprowadziła do zwolnienia wielu pracowników, do zmniejszenia przychodów z turystyki, która jest jednym z podstawowych sektorów przynoszących dochody. Z turystyki żyje ponad 50% ludności... i nagle turyści zniknęli, a władza nie robi nic, żeby codzienne życie Egipcjan stało się łatwiejsze. I z każdym dniem przybywa ludzi żyjących za dwa dolary dziennie lub mniej...
Co do zmian w Konstytucji, w marcu tego roku przeprowadzono referendum i właściwie na tym cała sprawa się skończyła. Żadnych zmian, żadnych perspektyw, tylko puste obietnice. I stąd kolejne protesty w centrum Kairu... zdaje się, że mieszkańcy mają już dość Naczelnej Rady Wojskowej i żądają, aby ta – zgodnie z wcześniejszymi zapowiedziami – oddała władzę w ręce cywilnego rządu.
Za dziesięć dni odbędą się wybory parlamentarne... co przyniosą? No cóż... parlament w Egipcie ma niewielką władzę (o ile jakąś ma w ogóle) i chyba nie ma się co łudzić, że wybory cokolwiek zmienią. I Egipcjanie mają tego świadomość... dlatego po raz kolejny wychodzą na ulice stolicy.
Bractwo Muzułmańskie, najlepiej zorganizowana organizacja w tym kraju postanowiła po raz ostatni przed wyborami zaapelować do Naczelnej Rady Wojskowej o wprowadzenie zmian i przyspieszenie procesu demokratyzacji. Trochę to dziwne – bo przecież jak ogólnie wiadomo, akurat tej organizacji nie bardzo zależy na demokracji. Ale tutaj właśnie ukryty jest podstawowy cel dzisiejszej demonstracji. Mam wrażenie, że wcale nie chodzi o oddanie władzy i zmiany w panującym systemie... tylko o promocję samego Bractwa, a dokładniej partii politycznej, którą utworzyli po obaleniu Hosniego Mobaraka. Partia Sprawiedliwość i Wolność (Justice and Freedom Party) cieszy się bowiem największym poparciem społecznym i ma duże szanse, aby wygrać nadchodzące wybory parlamentarne. A wówczas... wolałabym o tym nawet nie myśleć... zresztą chyba nie tylko ja. Ale wówczas może się okazać, że podróże do Egiptu nie będą już ani takie proste, ani takie przyjemne, szczególnie dla nie-muzułmanów. I na tym właśnie będzie polegała demokracja... bo przecież nawet jeżeli partia Sprawiedliwość i Wolność osiągnie większość w parlamencie, to zawsze będą mogli powiedzieć, że wygrali je w wolnych i demokratycznych wyborach.