"Podróżnicy mówią, że nie ma nic jaśniejszego na twarzy Ziemi niż Kair (...)

Ten, który nie widział Kairu, nie widział świata. Jego kurz jest jak złoto, jego Nil jest jak cud, jego kobiety są jak czarnookie niewiasty z raju, jego domy są jak pałace (...)

I jakże mogłoby być inaczej, skoro Kair jest Matką Świata?"

(opowieść żydowskiego lekarza)

16 marca 2011

Zakaz wjazdu, czyli ulica jednokierunkowa

26 luty 2011; godzina 17:00
W powietrzu powoli czuć wiosnę – dni stają się coraz dłuższe, coraz cieplejsze i coraz częściej na niebie pojawia się słońce. Muszę przyznać, że od kilku dni jednym z moich ulubionych zajęć jest przesiadywanie w fotelu na hotelowym tarasie i obserwowanie życia toczącego się na ulicy. Szczególnym zainteresowaniem „obdarzyłam” ruch samochodowy. Od pierwszego dnia mojego pobytu w Kairze wiedziałam, że ruch na ulicach tego miasta jest chaotyczny i wymaga dużo cierpliwości oraz oczu krążących dookoła całej głowy. Ale to, co dzieje się teraz, to już nawet nie jest chaos... to coś znacznie więcej. Większość ulic w tej dzielnicy Kairu jest (a może powinnam powiedzieć – była) jednokierunkowa. Ale od kiedy wybuchła rewolucja i od kiedy policja przestała kierować ruchem, wszyscy jadą kiedy chcą i w którą stronę chcą. Tak więc żadna z ulic nie jest już jednokierunkowa, chociaż szerokość większości z nich nie pozwala na wyminięcie się dwóch samochodów. Prowadzi to do powstania niewyobrażalnych, na ulicach europejskich, sytuacji. Bo jak wyobrazić sobie sytuację, w której dziesięć samochodów jedzie na wstecznym biegu tylko dlatego, że z przeciwnej strony jedzie kolejne dziesięć samochodów, a szerokość ulicy nie pozwala im się wyminąć. Na jednym ze skrzyżowań jest nawet umieszczony znak „zakazu wjazdu”, ale tutaj nikt nie zwraca uwagi na znaki. Tak więc mieszkańcy i właściciele okolicznych sklepów postanowili wziąć sprawę ruchu ulicznego w swoje ręce i walczyć z tymi, którzy znaków nie widzą. Na samym początku wymontowali znak „zakazu wjazdu”, który był przymocowany do latarni i ustawili go prawie na środku ulicy. Ale dla większości kierowców nadal był niewidoczny. Następnym etapem było ustawienie blokady ulicy, ale to też nie pomogło – kierowcy sprytnie ją omijali. Nie pomogło nawet zatrzymywanie samochodów i tłumaczenie, że ulica jest jednokierunkowa. Nie pomogło nic... i tylko dziękować Bogu, że nie doszło do żadnego jednego wypadku.