"Podróżnicy mówią, że nie ma nic jaśniejszego na twarzy Ziemi niż Kair (...)

Ten, który nie widział Kairu, nie widział świata. Jego kurz jest jak złoto, jego Nil jest jak cud, jego kobiety są jak czarnookie niewiasty z raju, jego domy są jak pałace (...)

I jakże mogłoby być inaczej, skoro Kair jest Matką Świata?"

(opowieść żydowskiego lekarza)

11 marca 2011

Agresja na Placu Tahrir

18 luty 2011; godzina 23:00
Obudziłam się dość późno, bo w samo południe. I nie wiem, czy obudziłam się dlatego, że byłam wyspana, czy też dlatego, iż usłyszałam głos muezina i wiedziałam już, że najwyższa pora aby wstać z łóżka. W każdym razie kiedy wyszłam na balkon ujrzałam kilkadziesiąt samochodów parkujących na całej szerokości ulicy, przy której zlokalizowany jest mój hotel. Gdzie nie spojrzeć, wszędzie były samochody. A pomiędzy tymi samochodami spacerowały setki, a może nawet tysiące, ludzi. Wszyscy, rzecz jasna, podążali w kierunku Placu Wyzwolenia (Tahrir). Stamtąd też dobiegał głos muezina.
Od rezygnacji prezydenta ze stanowiska minął dokładnie tydzień. Z tej też okazji, wszyscy mieszkańcy Kairu postanowili po raz kolejny zgromadzić się na Placu Tahrir, aby świętować swoje zwycięstwo. Cała „impreza” rozpoczęła się w południe od wspólnej modlitwy. Później wystąpiło kilka mało znanych zespołów muzycznych, a na wieczór zapowiadano występ bardzo popularnego w Egipcie piosenkarza – Mohameda Mounira. Niestety, była to tylko plotka... żaden popularny piosenkarz nie pojawił się na Placu Tahrir, co doprowadziło do wieczornych zamieszek. Ludzie byli tak oburzeni faktem, że ich oszukano, iż postanowili wyładować swoją agresję na sobie nawzajem. Musiało interweniować wojsko.