"Podróżnicy mówią, że nie ma nic jaśniejszego na twarzy Ziemi niż Kair (...)

Ten, który nie widział Kairu, nie widział świata. Jego kurz jest jak złoto, jego Nil jest jak cud, jego kobiety są jak czarnookie niewiasty z raju, jego domy są jak pałace (...)

I jakże mogłoby być inaczej, skoro Kair jest Matką Świata?"

(opowieść żydowskiego lekarza)

26 marca 2011

Zakazana miłość

11 marzec 2011; godzina 21:30
Od ustąpienia prezydenta Mobaraka minął dokładnie miesiąc – czy życie wróciło do normalności trudno powiedzieć. Wciąż obowiązuje godzina policyjna, na Tahrir wciąż przebywają protestujący. Ale pojawił się jeszcze jeden problem i mam nadzieję, że nie potrwa on długo. Gdyby dwa miesiące temu ktoś powiedział mi, że w Egipcie dojdzie do walk pomiędzy muzułmanami a chrześcijanami, nie uwierzyłabym. A jednak...
Trzy dni temu w Kairze miał miejsce ślub, który wydawać by się mogło, nigdy nie powinien się wydarzyć. Zgodnie z nienaruszalnymi zasadami islamu muzułmanka może wyjść za mąż tylko i wyłącznie za muzułmanina i nie ma mowy o żadnych odstępstwach od tej zasady. Jest to podyktowane faktem, iż dzieci zawsze (i wszędzie) dziedziczą religię po ojcu, a więc ojciec musi być muzułmaninem. Nie dotyczy to oczywiście mężczyzn, którzy żonę mogą wybierać zarówno spośród muzułmanek, jak i chrześcijanek, a nawet Żydówek – w tym przypadku dzieci z takiego małżeństwa i tak będą wyznawcami islamu. A jednak trzy dni temu miał miejsce ślub, do którego nie miało prawa dojść. Otóż młoda muzułmanka postanowiła wyjść za mąż za... chrześcijanina. Wywołało to ogromną burzę i narastający konflikt pomiędzy wyznawcami obu religii. Sam ślub zakończył się dramatycznie... a gniew, jaki wywołał doprowadził do kolejnych zamieszek na ulicach Kairu. W efekcie końcowym spalono kościół, fabrykę należącą do chrześcijan, zginęło 10 osób. Eskalacja agresji pomiędzy wyznawcami obu religii miała miejsce dzisiaj na Placu Tahrir. Jak co piątek, mieszkańcy Kairu zgromadzili się na Placu Wyzwolenia, aby domagać się przeprowadzenia zapowiadanych zmian. Tym razem jednak nie chodziło o zmiany w konstytucji... dzisiaj na Placu Tahrir zdarzyło się coś, czego ten naród powinien się wstydzić – chrześcijanie i muzułmanie zaczęli walczyć między sobą. Już nie stanowili jednej grupy walczącej o wolność, o demokrację, o lepszą przyszłość dla swoich dzieci... dzisiaj utworzyli dwa odrębne obozy. I tylko mam nadzieję, że ten konflikt nie potrwa długo...

(Polecam video w serwisie youtube o jedności muzułmanów i chrześcijan w Egipcie: