24 luty 2011; godzina 01:30
Kair się zmienił... od czasu rozpoczęcia rewolucji to już nie to samo miasto... chociaż wciąż ci sami mieszkańcy. Od „obalenia” prezydenta minęły prawie dwa tygodnie. Próbujemy jakoś żyć normalnie, jak jeszcze miesiąc temu, ale jednak jest inaczej. Przede wszystkim wciąż obowiązuje godzina policyjna, co oznacza, że pomiędzy północą a szóstą rano nikt nie powinien przebywać poza domem. I to właśnie powoduje, że miasto jest zupełnie inne. Dzisiaj rozpoczął się weekend, a jednak ulice są puste. Sklepy i okoliczne kawiarnie są zamknięte od godziny 23:30... ruch uliczny zamiera krótko po północy.
Kair się zmienił... od czasu rozpoczęcia rewolucji to już nie to samo miasto... chociaż wciąż ci sami mieszkańcy. Od „obalenia” prezydenta minęły prawie dwa tygodnie. Próbujemy jakoś żyć normalnie, jak jeszcze miesiąc temu, ale jednak jest inaczej. Przede wszystkim wciąż obowiązuje godzina policyjna, co oznacza, że pomiędzy północą a szóstą rano nikt nie powinien przebywać poza domem. I to właśnie powoduje, że miasto jest zupełnie inne. Dzisiaj rozpoczął się weekend, a jednak ulice są puste. Sklepy i okoliczne kawiarnie są zamknięte od godziny 23:30... ruch uliczny zamiera krótko po północy.
Siedzę na tarasie naszego hotelu i patrzę na te puste i ciche ulice. Jestem w samym centrum miasta... miasta, które nigdy nie śpi... a wokół panuje taka obca cisza. Już nie można o pierwszej w nocy kupić świeżych ciastek z czekoladą, już nie można pójść na nocny spacer nad Nil, już nie można zrobić żadnych zakupów o drugiej w nocy, już nie można „powłóczyć” się z przyjaciółmi po ulicach Kairu do czwartej nad ranem.
I niby to samo miasto, niby ci sami mieszkańcy, niby ta sama atmosfera, a jednak jest inaczej.