28 października 2010; godzina 17:30
Czwartek – początek weekendu. Muszę się przedostać przez całe miasto. Wychodzę z hotelu i już po 2 minutach siedzę w taksówce. Na wszelki wypadek nazwę ulicy, na którą muszę się dostać, mam zapisaną na kartce papieru po angielsku i po arabsku. To zawsze ułatwia dotarcie na miejsce, bo tak naprawdę nigdy nie wiadomo, czy z kierowcą będzie można się porozumieć po angielsku. Mówię taksówkarzowi nazwę dzielnicy oraz ulicy, na którą chcę dojechać. Wygląda na zmartwionego. Pokazuję mu więc moją kartkę papieru, ale nadal jest niepocieszony. Wyciągam z torebki mapę Kairu i pokazuję mu, gdzie jest zlokalizowana owa ulica. Ale kierowca nadal nie ma pojęcia, gdzie chcę jechać. Zabiera mi mapę, wpatruje się w nią przez kilka minut, po czym każe mi czytać nazwy wszystkich ulic, które znajdują się w pobliżu tej, na którą chcę dojechać. I wszystko staje się jasne – kierowca nie umie czytać po angielsku....a być może w ogóle nie umie czytać? Nie wiem... Zaczynam się niepokoić, czy na pewno uda mi się dojechać w wyznaczone miejsce.
Po dwóch godzinach docieram na miejsce. Jest czwartek – początek weekendu, na ulicach pojawia się wciąż więcej i więcej samochodów. Wszyscy chcą gdzieś dojechać...i w ten prosty sposób tworzą się niekończące „korki”.
Droga powrotna do hotelu zabiera mi trochę więcej niż godzinę i jest jeszcze bardziej zabawna niż poprzednia. Taksówkę udaje mi się zatrzymać po pięciu minutach stania na jednej z głównych ulic dzielnicy Nasr City. Kierowca jest bardzo sympatyczny i nawet udaje nam się nawiązać krótką rozmowę. Okazuje się, że zanim rozpoczniemy podróż do dzielnicy Downtown, kierowca potrzebuje kilku minut na naprawienie radia w samochodzie. Jedziemy więc do serwisu. Taksówka zatrzymuje się na parkingu przed jednym z wysokich bloków mieszkalnych. Kierowca prosi abym wysiadła z samochodu. Boi się, że sama odjadę?? Nie ważne. Wysiadam. Po kilku sekundach zjawia się „parkingowy”, który daje mi plastikowe krzesełko. Siadam obok taksówki i czekam na kierowcę. Wydaje mi się, że wyglądam komicznie siedząc tak sobie na środku parkingu i czekając na kurs. Na szczęście Egipcjanin jest punktualny (o dziwo!) i po kolejnych pięciu minutach rozpoczynamy podróż do hotelu.
taksówki w Kairze |