03 czerwca 2011, godzina 23:00
I znów piątek, i znów protesty w centrum Kairu. Z balkonu hotelu, w którym mieszkam niby wszystko wyglądało normalnie, jak w każdy inny dzień. Było całkiem spokojnie, nawet nie zamknięto dzisiaj naszej ulicy, a przecież dochodzi do Placu Wyzwolenia. A jednak nie było spokojnie, nie było bezpiecznie i nie było normalnie. Zamieszki miały miejsce wokół głównej siedziby policji przy ulicy Ramsees (w pobliżu dworca kolejowego) – jednej z głównych ulic łączących Downtown z pozostałymi dzielnicami Kairu po tej stronie Nilu. I znów rzucano kamieniami, „koktajlami Mołotowa”, i znów było niebezpiecznie.