"Podróżnicy mówią, że nie ma nic jaśniejszego na twarzy Ziemi niż Kair (...)

Ten, który nie widział Kairu, nie widział świata. Jego kurz jest jak złoto, jego Nil jest jak cud, jego kobiety są jak czarnookie niewiasty z raju, jego domy są jak pałace (...)

I jakże mogłoby być inaczej, skoro Kair jest Matką Świata?"

(opowieść żydowskiego lekarza)

2 kwietnia 2011

Ziemia się zatrzęsła

01 kwietnia 2011; godzina 15:30
Jak prawie każdego dnia o tej godzinie siedzę na hotelowym tarasie i pracuję. Wiem, że jest piątek – w tym kraju dzień wolny od pracy, ale w branży, w której pracuję, nie zawsze są dni wolne. Czasami przypada nam pracować nawet w święta. Tak więc siedzę sobie na hotelowym tarasie, piję kawę rozpuszczalną z mlekiem i odrobiną cukru i pracuję. Dzień jest wyjątkowo ciepły, żeby nie powiedzieć, że upalny. Temperatura chyba delikatnie przekracza 30 stopni Celsjusza, świeci słońce. I nagle...wszystko zaczyna się ruszać – stół z moim laptopem, krzesło na którym siedzę wraz ze mną (może jestem szczupła, ale nie ważę przecież 5kg!?), ściana za moimi plecami też nie jest stabilna. Czasem zdarza się, że kamienica, w której znajduje się hotel, lekko drży kiedy ulicą przejeżdża autobus lub ciężarówka. Ale tym razem nie ma ani autobusu, ani ciężarówki...ani nawet samochodów. A jednak wszystko lekko drży. Rozglądam się z zaciekawieniem wokół, ale nie znajduję odpowiedzi na nurtujące mnie pytanie – co się stało? Zaczynam nawet myśleć, że widzę i odczuwam coś, co w rzeczywistości nie istnieje. Zwariowałam od nadmiaru słońca?
Po kilkudziesięciu sekundach drżenie ustaje i wszystko wraca do normy...

Godzina 19:00

Właśnie znalazłam odpowiedź. Czytając wiadomości na jednym z portali internetowych, dowiedziałam się, że o godzinie 15:29 czasu kairskiego miało miejsce trzęsienie ziemi na Morzu Egejskim, a wstrząsy były odczuwalne między innymi w Kairze. No to ja je czułam.

Była już burza piaskowa, był niespodziewany deszcz w środku zimy, była rewolucja, teraz delikatne wstrząsy...co jeszcze tu przeżyję?