12 kwietnia 2011; godzina 18:00
W Kairze można kupić wszystko. Gdyby jakiś zabłąkany turysta znalazł się całkiem przypadkowo w tym mieście, w dodatku bez żadnego bagażu, to w przeciągu godziny (no, może dwóch) jest w stanie zakupić wszystkie najpotrzebniejsze rzeczy. A po jednym dniu bez żadnego problemu będzie mógł zakupić dużą walizkę i wypełnić ją wszystkim tym, co chciałby tu ze sobą przywieźć.
W Kairze można kupić wszystko. Gdyby jakiś zabłąkany turysta znalazł się całkiem przypadkowo w tym mieście, w dodatku bez żadnego bagażu, to w przeciągu godziny (no, może dwóch) jest w stanie zakupić wszystkie najpotrzebniejsze rzeczy. A po jednym dniu bez żadnego problemu będzie mógł zakupić dużą walizkę i wypełnić ją wszystkim tym, co chciałby tu ze sobą przywieźć.
W Kairze można kupić naprawdę wszystko. Kilka dni temu znalazłam herbatniki, które wyglądają i smakują dokładnie tak, jak „polskie” petit- beuree’y. Poza tym postanowiłam zaprzestać kupowania pojedynczych saszetek kawy rozpuszczalnej „3w1” - bo jakoś kawa z cukrem mi nie smakuje. Zakupiłam więc duży słoik kawy rozpuszczalnej – tej samej, którą wcześniej piłam w Polsce. Pozostało mi do kupienia mleko. Niby taka prosta rzecz...a jednak nie miałam szczęścia, a może miałam większe niż myślę. Otóż wybrałam się do najbliższego sklepu, w którym od pół roku codziennie robię zakupy. Zajrzałam do lodówki i wyciągnęłam z niej jedną butelkę „mleka”. To znaczy byłam w stu procentach pewna, że jest to mleko. Wróciłam do hotelu, nasypałam kawę do kubka, zagotowałam wodę i... okazało się, że owe „mleko”, które przyniosłam ze sklepu nie jest mlekiem, ale... maślanką. No cóż, do kawy się nie nadawało i musiałam zejść do sklepu ponownie. Tym razem już nie udawałam, że wszystko wiem i po prostu zapytałam sprzedawcę o mleko. Ale jednocześnie smak świeżej maślanki, którą po raz ostatni piłam w moim rodzinnym domu ponad pół roku wcześniej, przywołał miłe wspomnienia i wywołał uśmiech na mojej twarzy. Bo co, jak co, ale maślanki to się nie spodziewałam tutaj znaleźć.