09 kwietnia 2011; godzina 05:45
Kolejna nieprzespana noc. Chociaż muezzin już prawie dwie godziny temu oznajmił czas porannej modlitwy, wciąż nie mogę spać. I nie jestem w tym dzisiaj odosobniona. Siedzimy na tarasie i mamy łzy w oczach. Dlaczego? I co się wydarzyło, że nie możemy zasnąć?
Kolejna nieprzespana noc. Chociaż muezzin już prawie dwie godziny temu oznajmił czas porannej modlitwy, wciąż nie mogę spać. I nie jestem w tym dzisiaj odosobniona. Siedzimy na tarasie i mamy łzy w oczach. Dlaczego? I co się wydarzyło, że nie możemy zasnąć?
Jak w każdy piątek, na Placu Tahrir zebrali się mieszkańcy Kairu, aby przypomnieć wojsku, które po ustąpieniu prezydenta w dniu 11 lutego przejęło władzę w tym kraju, o swojej obecności. Oczekują przeprowadzenia zapowiadanych zmian i w każdy piątek po południowej modlitwie zbierają się licznie na Placu Wyzwolenia. Ale dzisiaj (a właściwie wczoraj) przyszli dużo wcześniej, przyszli z nowymi żądaniami. Domagają się postawienia przed sądem byłego już prezydenta oraz ministrów i osądzenia ich za korupcję. Protestowali (dość pokojowo) cały dzień i zamierzali protestować całą noc, a może i dłużej – chociaż wciąż w godzinach od 2 w nocy do 5 obowiązuje godzina policyjna. I tak około godziny drugiej wojsko rozpoczęło ustawiać blokady ulic dochodzących do Tahrir. A półtorej godziny później usłyszeliśmy pierwsze strzały. Wojsko użyło siły, aby rozpędzić tłum protestujących zebranych na Placu Wyzwolenia. Po pół godzinie strzały ucichły, próbowaliśmy nawet zasnąć. Ale tuż przed piątą, po raz kolejny usłyszeliśmy strzały... i już wiemy, że ta noc będzie należeć do tych nieprzespanych.
(Tej nocy na Placu Tahrir zginęły 2 osoby, a 18 zostało rannych. Dowództwo wojskowe twierdzi, że nie użyło „żywej” amunicji, a jedynie gumowej w celu wystraszenia i rozpędzenia tłumu).