Wydaje
się, że od wczesnych godzin porannych życie zaczyna wracać do stanu sprzed
tygodnia – znów pojawiły się samochody, a nawet autobusy; przechodnie ponownie
uśmiechają się do siebie przyjaźnie. Niestety, na Tahrir wciąż pozostają
demonstranci, którzy nadal żądają natychmiastowego ustąpienia prezydenta ze
stanowiska.
Po godzinie 14:00 na
Tahrir i okolicznych ulicach spotkały się dwie grupy protestujących – ci,
którzy żądają ustąpienia prezydenta oraz jego zwolennicy. Obrzucają się
nawzajem kamieniami i „koktajlami Mołotowa”. Na ulicach w centrum miasta jest
coraz więcej rannych, odwożonych do szpitali nie tylko przez karetki pogotowia,
ale także na prywatnych motorach. Jest to najsmutniejszy obrazek, jaki można
było zobaczyć przez ostatnie dni w Kairze – ludzie, którzy jeszcze wczoraj
stali po tej samej stronie barykady, dzisiaj walczą między sobą. Dopiero po kilkugodzinnej walce
pomiędzy zwolennikami i przeciwnikami prezydenta Mubaraka, na ulicach w centrum
miasta pojawia się uzbrojone wojsko, które próbuje rozdzielić i rozpędzić
walczących ze sobą ludzi. Nad Tahrir wciąż krąży wojskowy helikopter, który ma
za zadanie wystraszyć i zmusić protestujących do powrotu do swoich domów.
Wieczór jest
wyjątkowo chłodny. Na ulicach w centrum miasta znów pojawia się ogień; ale
dzisiaj nic nie płonie - to młodzi chłopcy, którzy już od kilku nocy pilnują
porządku, rozpalili małe ogniska, żeby się trochę rozgrzać.