"Podróżnicy mówią, że nie ma nic jaśniejszego na twarzy Ziemi niż Kair (...)

Ten, który nie widział Kairu, nie widział świata. Jego kurz jest jak złoto, jego Nil jest jak cud, jego kobiety są jak czarnookie niewiasty z raju, jego domy są jak pałace (...)

I jakże mogłoby być inaczej, skoro Kair jest Matką Świata?"

(opowieść żydowskiego lekarza)

13 stycznia 2012

Zmiana klimatu

06 stycznia 2012, godzina 20:00

Doszłam do wniosku, ze ocieplenie klimatu to jednak nie jest jakaś fanaberia naukowców, ale potwierdzony przeze mnie empirycznie fakt nie do podważenia. Zazwyczaj o tej porze roku tonę w śniegu po kostki (co najmniej, bo pamiętam i zimy, kiedy śniegu było do kolan), a uszy, nos, szyję i ręce muszę szczelnie owijać szalikami, czapkami i rękawiczkami, co wcale nie oznacza, że przy dłuższym pobycie poza domem, nie marznę. Tak było zazwyczaj, do tej pory… poza zimą, która miała miejsce w roku ubiegłym. Ale wtedy byłam w Afryce i zima wyglądała zupełnie inaczej. Jak? A mianowicie prawie tak, jak wygląda zima w tym roku w Polsce – przynajmniej w mieście, w którym aktualnie przebywam i jak do tej pory. Bo przecież nie wiadomo, co wydarzy się za dni kilka… być może nagle spadnie metr śniegu, który przekona mnie do pozostania w ciepłym mieszkanku. Temperatura, podobnie jak podczas tradycyjnej kairskiej zimy, nie spada poniżej zera – a nawet utrzymuje się kilka stopni powyżej, a śniegu oczywiście brak. Gdyby nie fakt, że dość często pada deszcz pomyślałabym, że wciąż jestem w Kairze, a nie w Polsce. Ale i tam, w północno afrykańskiej metropolii zauważalne jest ocieplenie klimatu, bo temperatura wciąż przekracza 10 stopni Celsjusza (chociaż w Egipcie zima jest jak najbardziej na półmetku). I może właśnie to moje codzienne sprawdzanie prognozy pogody dla Kairu, sprawia, że mimo wyjątkowo łagodnej zimy w Polsce i tak jest mi żal, że jestem tu, a nie tam…