Hosni Mubarak, były prezydent Egiptu, który ustąpił
ze stanowiska po trwających 18 dni demonstracjach został skazany na karę
dożywotniego pozbawienia wolności. Mimo złego stanu zdrowia – jak utrzymuje
rodzina – i mimo sędziwego wieku, został umieszczony w kairskim więzieniu.
Czy już za kilka dni, a może tygodni dołączy do
niego były prezydent Mohamed Mursi?
Odsunięty od władzy prezydent usłyszał już dwa
zarzuty. Pierwszym z nich jest zarzut kolaboracji z palestyńskim
Hamasem, czyli radykalną organizacją islamską działającą głównie w Strefie
Gazy. Przez Unię Europejską oraz Stany Zjednoczone uważany jest jako
organizacja terrorystyczna. Ponadto Mursiemu postawiono zarzut przygotowania
ucieczki więźniów podczas Arabskiej Wiosny w 2011 roku. Jednym z uciekinierów
był wówczas przyszły, choć obecnie już były, prezydent. Kilka dni temu armia
zapowiedziała aresztowanie Mursiego.
Przedstawiciele Bractwa Muzułmańskiego, organizacji
zdelegalizowanej za czasów prezydentury Mubaraka, często byli osadzani w
więzieniu. Podobnie jak inni opozycjoniści, którzy w jakikolwiek sposób mogli
zagrozić dyktatorowi.
W roku 2011 sytuacja odwróciła się jak w kalejdoskopie – ponad
1000 więźniów skorzystało z narastającego w kraju chaosu i uciekło z zakładu
karnego. Krótko potem Mubarak został aresztowany i skazany na dożywotnie
pozbawienie wolności. I chociaż jego proces został wznowiony, to przez ostatnie
miesiące odraczano kolejne rozprawy.
Tymczasem do aresztu ma trafić jego oponent, wróg, ale i
następca Mohamed Mursi. Trudno spodziewać się równie wysokiego wyroku, co tylko
zaogniłoby trudną sytuację w kraju, ale za kolaborację z organizacją o
charakterze terrorystycznym, uniewinniony zapewne nie zostanie. Czy zatem obaj
byli prezydenci zamieszkają już niedługo po sąsiedzku? A może zostaną osadzeni
w jednej celi?
Wydaje się, że egipskie więzienie nie przestało być miejscem
zsyłki dla niewygodnych polityków.
Właśnie dzisiaj sąd apelacyjny ogłosił, że 25 sierpnia
rozpocznie się proces sześciu wysokich urzędników Bractwa Muzułmańskiego, wśród
których są lider Mohamed Badie oraz główny strateg Bractwa Khairat al-Shater. Oskarżeni
są oni o podżeganie do zamieszek, które miały miejsce przy siedzibie Bractwa 30
czerwca bieżącego roku. Zginęło wówczas 12 osób.