01
listopada 2012
Jest w Kairze miejsce dość nietypowe… tajemnicze i
niedostępne, a przecież otwarte. Nie otacza je żaden płot, a jednak jest
zamknięte. Znajduje się w centrum miasta, przy jednej z głównych ulic stolicy i
rozciąga się na przestrzeni sześciu kilometrów, a jednak pozostaje niedostępne.
Miejsce, które chociaż jest bardzo rozległe, to jednocześnie jest niezwykle
ciasne. Uliczki są tam tak wąskie, że o podróży samochodem można zapomnieć.
Jest to miejsce niezwykłe, choć tak naprawdę znajduje się ono w każdym innym
mieście na świecie, i prawie w każdej wsi. Jest to miejsce tętniące życiem,
chociaż kojarzy się raczej z ciszą i zadumą. Jest to miejsce niby smutne, a
jednak radosne. Na wąskich uliczkach bawią się dzieci, uliczni handlarze robią codzienne
interesy, a kobiety wieszają pranie i gotują obiady. Miejsce niby normalne, a
jednak zadziwiające. Tym miejscem jest cmentarz – el ‘arafa – nazywany też
Miastem Umarłych (nazwa ta pojawia się w zachodnich przewodnikach, ale dla
Egipcjan jest zupełnie obca). Ale nie jest to taki zwyczajny cmentarz w
rozumieniu europejskim… ludzie nie chodzą tam, żeby pomodlić się za duszę
zmarłych przodków, zapalić znicz, czy położyć świeże kwiaty. Nie dlatego, że w
islamie pojęcie cmentarza i pamięć o przodkach znacznie odbiegają od chrześcijańskiego
myślenia o zmarłych. El ‘arafa to miejsce niezwykłe przede wszystkim dlatego,
że mieszkają tam ludzie. Grobowce przodków są ich domami. Jest to miejsce,
które łączy w sobie życie i śmierć. I nie dlatego, że taka jest tradycja, ale
dlatego, że zmusiła ich do tego bieda. Mieszkańcy cmentarza są najniższą i
najuboższą klasą społeczną Kairu, której bieda nie pozwala na wynajęcie i
utrzymanie mieszkania. Są rodziny, które żyją na cmentarzu już od pokoleń. Uwiedzeni
wizją lepszego świata, przyjechali kiedyś do stolicy. Chcieli znaleźć dobrą
pracę, kupić mieszkanie, założyć rodzinę, posłać swoje dzieci do najlepszych
szkół, a swoje córki wydać bogato za mąż. Już będąc w stolicy, przekonali się,
że Kair to nie bajka… a życie często bywa brutalne. Nie mając nic, zamieszkali
na cmentarzu, który okazał się dla nich samych i ich najbliższych domem.
Miasto Umarłych to miejsce, które rządzi się swoimi
własnymi prawami. Miejsce, o którym przeciętny mieszkaniec Kairu nie chce nawet
rozmawiać. Przyznam szczerze, że moja ciekawość tym niezwykłym miejscem nie
została zaspokojona. Podczas rocznego pobytu w stolicy Egiptu nie udało mi się
go zobaczyć z bliska. Powody były dwa: wiedząc, że turyści nie są tam mile
widziani, nie miałam odwagi pójść tam sama, a żaden z moich egipskich
przyjaciół nawet nie chciał słyszeć o spacerze w tym miejscu. Zupełnie jakby go
nie było. A przecież jest… w samym centrum miasta. Istnieje tuż obok
luksusowych hoteli, willi z basenami, obok ekskluzywnych sklepów i
rozświetlonych meczetów. Skrywane za zasłoną milczenia, za jakąś niewidzialną
kurtyną, tętni życiem przez całą dobę. Bo przecież Kair to miasto, które nigdy
nie śpi…