23 maja
2012, godzina 12:30
Pierwsza tura pierwszych wolnych wyborów prezydenckich
rozpoczęta!
Od czasu obalenia Hosniego Mubaraka minęło
piętnaście długich i niespokojnych miesięcy. Z początkowych zapowiedzi
Naczelnej Rady Wojskowej wynikało, że wybory odbędą się w przeciągu pół roku,
tymczasem Egipcjanie musieli na to, niewątpliwie historyczne wydarzenie,
poczekać znacznie dłużej. Ale po piętnastu miesiącach narastającego niepokoju i
niezadowolenia społecznego, doczekali się pierwszych wolnych wyborów
prezydenckich.
Czy wśród ubiegających się o fotel prezydenta
kandydatów jest ten, który już w pierwszej turze zdobędzie znaczną przewagę?
Czy też głosy wyborców rozłożą się równomiernie na poszczególnych kandydatów i
druga tura okaże się niezbędna?
Trudno wyrokować… podczas kampanii wyborczej były
debaty telewizyjne, merytoryczne spory, spotkania ze społeczeństwem…, ale
naprawdę trudno mi wnioskować, kto zostanie nowym prezydentem Egiptu.
Wśród kandydatów są między innymi:
Abdel
Moneim Abouel Fottouh - były członek Bractwa
Muzułmańskiego;
Abul
Ezz al - Hariry – członek popularnej partii socjalistycznej;
Ahmad
Shafik – były premier Egiptu;
Amr Moussa –
minister Spraw Zagranicznych i szef Ligi Arabskiej;
Hisham
al - Bastawisy – sędzia i wice-prezydent Sądu Kasacyjnego;
Khaled
Ali – prawnik specjalizujący się w prawie pracy;
Mohamed Morsy – przywódca
Bractwa Muzułmańskiego;
Selim al
- Awa – pisarz islamski.
Mam tylko nadzieję, że nowo wybrany prezydent będzie potrafił zbudować coś, co sama nazywam
„islamską demokracją”. Znaczy to mniej więcej tyle, że chciałabym, aby nowy
prezydent (wraz z niedawno wybranym parlamentem) potrafił połączyć
demokratyczne zasady rządzenia państwem z islamem i wielowiekową tradycją. Nie
chciałabym, aby Egipcjanie zgubili to, co cenię w nich najbardziej: radość
życia (bez względu na otaczające problemy), chęć niesienia pomocy innym,
życzliwość, silne przywiązanie do rodziny i do tradycji. Jednocześnie mam
nadzieję, że nowo wybrany prezydent nie zamknie Egiptu w kręgu państw
islamskich i nie będzie podążał drogą Iranu.
Uprawnionych do głosowania jest 53 miliony
obywateli, z czego aż 11% mieszka w samym Kairze.