Wspomnienia z Rewolucji...
Dzień jest
wyjątkowo ciepły i słoneczny - nad Kairem króluje błękitne niebo. Ale wystarczy
spojrzeć na ulice wokół Placu Tahrir, żeby zauważyć, że to już nie jest to samo
miasto, co jeszcze tydzień temu. Wszystkie sklepy, kawiarnie, restauracje i
bankomaty są zniszczone; na ulicach leżą śmieci i wraki spalonych wczorajszej
nocy samochodów. Wszędzie wokół panuje cisza i można tę ciszę usłyszeć. A
ludzie? Ludzie są milczący i zamyśleni.
Ciszę panującą w
centralnej dzielnicy Kairu przerywa huk przelatujących nad miastem wojskowych
myśliwców F-16. Armia świętuje w ten sposób powołanie zwierzchnika sił
zbrojnych na stanowisko vice prezydenta Egiptu. Przez cały dzień krąży też nad
nami wojskowy helikopter.
W centrum stolicy, poza Placem Tahrir, na
którym wciąż pozostają protestujący,
panuje cisza i spokój. Mieszkańcy pobliskich kamienic, w obawie przed
złodziejami i chuliganami, utworzyli blokady dla samochodów, a każdy
przechodzień jest legitymowany i wypytywany dokąd i w jakim celu zmierza.
Gdzieś w oddali słychać strzały. Nad centrum miasta wciąż unosi się gryzący,
czarny, gęsty dym. Wielu mieszkańców zadaje sobie pytanie, czy to na pewno jest
jeszcze Kair? Ale to pytanie, jak i wiele innych, pozostaje bez odpowiedzi.