"Podróżnicy mówią, że nie ma nic jaśniejszego na twarzy Ziemi niż Kair (...)

Ten, który nie widział Kairu, nie widział świata. Jego kurz jest jak złoto, jego Nil jest jak cud, jego kobiety są jak czarnookie niewiasty z raju, jego domy są jak pałace (...)

I jakże mogłoby być inaczej, skoro Kair jest Matką Świata?"

(opowieść żydowskiego lekarza)

31 stycznia 2020

Wspomnienia z Rewolucji: 31 stycznia 2011

Wspomnienia z Rewolucji...

Właściciele okolicznych sklepów zabezpieczają to, co nie zostało do tej pory skradzione. Sklepikarze sprzedają to, co im zostało do sprzedania, a ludzie wykupują wszystko – chleb, herbatę, konserwy. Brakuje tylko papierosów i kart do telefonów komórkowych. Na rogu ulic ponownie można kupić  codzienną prasę, ale dostępna jest tylko ta w języku arabskim. Ludzie zaczynają spacerować po ulicach wokół Placu Tahrir i z niedowierzaniem obserwują zniszczone kawiarnie, restauracje, sklepy. Są cisi, zamyśleni, spokojni, ale w oczach mają strach. Jakby chcieli odnaleźć odpowiedź na pytanie, co się wydarzy za chwilę – za godzinę, za dzień?
Na wszystkich ulicach w centrum miasta można spotkać uzbrojonych żołnierzy. Na tle błękitnego nieba, od dłuższego już czasu, krążą wojskowe helikoptery. Jeszcze tydzień temu przestrzeń powietrzna nad stolicą kraju faraonów należała do najbardziej „zatłoczonych” w tej części świata; a Międzynarodowe Lotnisko w Kairze było nie tylko jednym z największych w całej Afryce, ale także najbardziej zapracowanym. Samoloty lądowały i startowały tu średnio co dwie minuty. Ale dzisiaj jest inaczej. Przestrzeń powietrzna nad miastem wygląda na całkowicie „zamkniętą”; poza dwoma wojskowymi śmigłowcami, trudno tutaj dostrzec jakikolwiek samolot. Lotnisko pozostaje zamknięte; nie ląduje żaden samolot, żaden też nie wzbija się w powietrze. Turyści oraz pracownicy międzynarodowych firm zlokalizowanych na terenie Kairu, pragną jak najszybciej opuścić Egipt. Z pośpiesznie pakowanymi walizkami czekają na lotnisku na jakikolwiek startujący samolot, który mógłby ich stąd zabrać. Rządy Stanów Zjednoczonych, Turcji, Australii i Włoch planują wysłanie specjalnych samolotów, aby mogły ewakuować swoich rodaków.
Ja, póki co, zostaję.













30 stycznia 2020

Wspomnienia z Rewolucji: 30 stycznia 2011

Wspomnienia z Rewolucji...
Dzień jest wyjątkowo ciepły i słoneczny - nad Kairem króluje błękitne niebo. Ale wystarczy spojrzeć na ulice wokół Placu Tahrir, żeby zauważyć, że to już nie jest to samo miasto, co jeszcze tydzień temu. Wszystkie sklepy, kawiarnie, restauracje i bankomaty są zniszczone; na ulicach leżą śmieci i wraki spalonych wczorajszej nocy samochodów. Wszędzie wokół panuje cisza i można tę ciszę usłyszeć. A ludzie? Ludzie są milczący i zamyśleni.
Ciszę panującą w centralnej dzielnicy Kairu przerywa huk przelatujących nad miastem wojskowych myśliwców F-16. Armia świętuje w ten sposób powołanie zwierzchnika sił zbrojnych na stanowisko vice prezydenta Egiptu. Przez cały dzień krąży też nad nami wojskowy helikopter.
W centrum stolicy, poza Placem Tahrir, na którym wciąż pozostają protestujący,  panuje cisza i spokój. Mieszkańcy pobliskich kamienic, w obawie przed złodziejami i chuliganami, utworzyli blokady dla samochodów, a każdy przechodzień jest legitymowany i wypytywany dokąd i w jakim celu zmierza. Gdzieś w oddali słychać strzały. Nad centrum miasta wciąż unosi się gryzący, czarny, gęsty dym. Wielu mieszkańców zadaje sobie pytanie, czy to na pewno jest jeszcze Kair? Ale to pytanie, jak i wiele innych, pozostaje bez odpowiedzi.













29 stycznia 2020

Wspomnienia z Rewolucji: 29 stycznia 2011

Wspomnienia w Rewolucji..., czyli dlaczego nigdy nie zapomnę wydarzeń z 29 stycznia 2011 roku...

Od wczesnych godzin porannych w centrum Kairu słychać strzały. Policja ponownie próbuje rozpędzić tłum protestujących zgromadzonych na Tahrir. W powietrzu unosi się ogromna chmura gazu łzawiącego, która powoduje trudności w oddychaniu.
Po raz pierwszy w centrum miasta pojawia się wojsko, a wraz z nim coraz większy tłum demonstrantów gotowych na kolejną „wojnę” z policją. Wszędzie wokół słychać tylko strzały. Na ulicach znów płoną samochody. Na dachach i na balkonach kamienic zbierają się mieszkańcy, którzy regularnie obrzucają policję kamieniami. Sytuacja zaczyna wymykać się spod kontroli; policja strzela już nie tylko do tłumu walczącego na ulicach, ale także do ludzi na balkonach. Jest niebezpiecznie. W całej tej sytuacji wojsko nie robi praktycznie nic – nie opowiada się ani po stronie tłumu, ani policji. Po prostu są obecni na ulicach.
Po godzinie 17:00 wojsko odjeżdża pozostawiając na ulicach Kairu demonstrantów walczących z policją. Centrum miasta płonie – wszędzie wokół widać tylko czarny, gęsty dym. Płoną też kolejne samochody, podpalone przez protestujących.
Muezin oznajmia czas modlitwy. Protestujący modlą się nie tylko na Tahrir, ale również na wszystkich okolicznych ulicach. Policja nareszcie przestaje strzelać. Niestety, nie na długo.
Jest niebezpiecznie. Na ulicach w centrum miasta pojawiają się specjalne, opancerzone samochody policyjne wyposażone w broń maszynową. Tłum protestujących zamienia się w bandę chuliganów - dewastują wszystkie sklepy i restauracje, kradnąc wszystko, co tylko są w stanie wynieść. Na ulicach leżą tony śmieci. Płoną kolejne samochody. Padają też pierwsze strzały z broni maszynowej. W okolicy Placu Wyzwolenia coraz częściej słychać karetki pogotowia, które odwożą rannych do kairskich szpitali. Także mieszkańcy pobliskich ulic organizują transport rannych – odwożą ich do szpitali na prywatnych motorach.
Miasto płonie, a policja wciąż nie przestaje strzelać. Nigdzie też nie widać straży pożarnej, chociaż tłum podpalił dwupiętrowy budynek jednego z ministerstw znajdujący się w centrum miasta. Pożar trawi wszystko, a my - mieszkańcy sąsiedniej kamienicy z trudem próbujemy zdusić płomienie – mając do dyspozycji dwie gaśnice, trzy 10-litrowe wiadra i coraz słabsze ciśnienie wody w kranach. Pozostaje już tylko modlić się o to, aby pożar nie przeniósł się do naszej kamienicy. 













28 stycznia 2020

Wspomnienia z Rewolucji: 28 stycznia 2011


Wspomnienia z Rewolucji...

Jak w każdy piątek w samo południe całe miasto pogrążone jest w modlitwie. Mieszkańcy Kairu modlą się już nie tylko w meczetach, ale również na ulicach w centrum miasta. W pobliżu Placu Tahrir zaczyna panować ożywiony ruch. Zgodnie z wcześniejszymi obietnicami mieszkańcy stolicy ponownie gromadzą się w centrum miasta, aby podczas kolejnej demonstracji domagać się ustąpienia prezydenta, zmiany rządu, poprawy warunków socjalnych oraz sprawiedliwego wynagrodzenia za pracę. Policja zaczyna strzelać gazem łzawiącym w stronę tych, którzy próbują dotrzeć na Tahrir.
Po południu na Placu jest już spory tłum protestujących, także policja mobilizuje swoje siły. Zatrzymują i legitymują każdego, kto pojawia się w centrum miasta, a tych, którzy głośno krytykują prezydenta lub rząd, zatrzymują. Reprezentanci służb bezpieczeństwa używają siły wobec tych, którzy stawiają opór; biją ludzi drewnianymi pałkami. Rozpoczynają się masowe aresztowania.
Po godzinie 17:00 po raz pierwszy nad centrum miasta unosi się dym. Blokady policyjne zostają przerwane. Demonstranci zbierają się już nie tylko na Placu, ale także na okolicznych ulicach. Tłum próbuje zmusić policję do ucieczki, obrzucając ją kamieniami, pokruszonymi płytami chodnikowymi oraz „koktajlami Mołotowa”, a ta broni się za pomocą gazu łzawiącego i gumowej amunicji. Coraz bardziej rozwścieczony tłum zaczyna dewastować okoliczne restauracje i kawiarnie -  zabierają przede wszystkim krzesła i stoły, które wykorzystują jako „tarcze” ochronne w walce z policją. Na ulicach płoną samochody.
Jest mocno po północy, kiedy po kilkunastogodzinnej walce toczonej w centrum Kairu, policja poddaje się i wycofuje. Tłum demonstrantów powoli wraca na Tahir. Na ulicach wokół Placu panuje cisza; jakże dziwna i niespotykana dla tego miasta.







25 stycznia 2020

Wspomnienia z Rewolucji

25 stycznia 2011 roku zdarzyło się niespodziewane – na Placu Tahrir w centrum Kairu zebrał się tłum niezadowolonych Egipcjan, który domagał się ustąpienia Prezydenta Mubaraka ze stanowiska. Nikt chyba nie przypuszczał, że ta jednodniowa – jak wówczas myśleliśmy – manifestacja zmieni bieg historii. A jednak był to przełomowy moment we współczesnej historii Egiptu.

„Nasza ulica jest jedną z wielu... od pozostałych ulic w tej dzielnicy Kairu nie różni się niczym szczególnym... poza tym, że jest nasza. Mamy tutaj swoje sklepy, swoje kawiarnie, swoje restauracje, swój targ... znamy swoich sąsiadów... każdego dnia uśmiechamy się do siebie i pozdrawiamy serdecznym "salam alejkum"...
Życie na naszej ulicy toczy się całkiem normalnie, jak na innych podobnych ulicach... normalnie robimy zakupy, normalnie spotykamy się z przyjaciółmi, normalnie przygotowujemy jedzenie... czasem spotykamy się na dachu, żeby zrobić pranie... wszystko jest takie normalne...
Ale któregoś dnia nagle ta nasza normalność "zniknęła"... i wszystko stało się takie inne, obce ... A zmieniło się to 25 stycznia 2011 roku.”