W cieniu toczonych w Kairze rozmów pokojowych
pomiędzy przedstawicielami palestyńskiego Hamasu a rządem Izraela, prezydent
Egiptu postanowił zadbać o samego siebie i przyszłość swojego kraju. Występując,
jak sam tłumaczył, w obronie Rewolucji, wydał dekret mówiący o tym, że
prezydent Egiptu jest ponad wszelkim prawem, a wszystkie jego zarządzenia są
niepodważalne. Aż do dnia przyjęcia nowej konstytucji, nikt nie może zawetować wydanych
przez niego dekretów, bez względu na ich treść (nawet jeśli byłyby niezgodny z
obowiązującym prawem). Tym samym Mohamed Morsi nadał samemu sobie uprawnienia
większe niż miał jego poprzednik – dyktator obalony przez naród podczas
18-dniowej Rewolucji. Do czasu przyjęcia nowej konstytucji, co miało nastąpić
nie wcześniej jak na wiosnę 2013 roku, prezydent trzyma w swoich rękach władzę
absolutną.
Przedstawiciel opozycji - Mohamed el Baradei nazwał prezydenta
„nowym faraonem”. Dekret mówiący o tym,
że prezydent Egiptu stoi ponad prawem wywołał oburzenie narodu i falę
trwających już dwa tygodnie protestów. Przeciwnicy Morsiego po raz kolejny
zebrali się na Tahrir w centrum Kairu. Początkowo domagali się cofnięcia kontrowersyjnego
dekretu, a później ustąpienia prezydenta ze stanowiska. Mohamed Morsi, wybrany na
swój urząd w pierwszych wolnych wyborach, pozostał nieugięty. Twierdził, że
jest przedstawicielem całego narodu i broni ducha Rewolucji przed tymi, którzy
reprezentują obalony półtora roku wcześniej reżim. Ale protesty nie ustały;
wręcz przeciwnie – rozlały się na cały kraj. W niedużej miejscowości leżącej w
delcie Nilu spalono siedzibę Partii Wolność i Sprawiedliwość, która
reprezentuje w polityce Bractwo Muzułmańskie. Na ulicach Aleksandrii, Kairu i
kilku mniejszych miejscowości ponownie pojawiły się tłumy protestujących,
którzy nie zgadzają się z polityką prezydenta. Na Tahrir po raz kolejny
powstało miasteczko namiotowe; po raz kolejny słychać było strzały i po raz
kolejny powietrze wypełniło się gazem łzawiącym. Na szczęście, w przeciwieństwie
do wydarzeń sprzed roku, nie doszło do poważnych starć z policją czy z
wojskiem. Manifestacja miała raczej charakter pokojowy. Nie doszło też do
spotkania się w jednym miejscu przeciwników i zwolenników prezydenta. Ci drudzy
zorganizowali swoje wiece poparcia dla Mohameda Morsiego przed Pałacem
Prezydenckim, a także na Uniwersytecie Kairskim.
Protesty trwają już dwa tygodnie, a prezydent
pozostaje nieugięty, zapewniając we wszystkich wywiadach, że działa w obronie
Rewolucji. A jednak pod wpływem protestów coś się zmieniło. Prace nad projektem
nowej ustawy zasadniczej zostały przyspieszone do tego stopnia, że w miniony
czwartek odbyło się końcowe głosowanie, a w sobotę zatwierdzony przez
konstytuantę projekt trafił na biurko prezydenta. Chcąc jak najszybciej załagodzić
narastające niepokoje społeczne, Morsi ogłosił referendum w sprawie przyjęcia
nowej konstytucji na dzień 15 grudnia. Przyspieszone prace nad przyjęciem
ostatecznego kształtu nowej ustawy zasadniczej nie przerwały protestów – na
Tahrir wciąż wznosi się miasteczko namiotowe. Opozycja, w tym mniejszość
koptyjska i liberałowie, najpierw zbojkotowali głosowanie w Konstytuancie, a
teraz nawołują do bojkotu referendum. Ich niepokój budzą wybrane artykuły nowej
ustawy zasadniczej. Które i czy słusznie? O tym już w najbliższy czwartek na
Blogu.