22
października 2012, godzina 18:00
Ostatni piątek przyniósł kolejne protesty w centrum
Kairu. Przedstawiciele różnych partii i środowisk politycznych zebrali się na
Tahrir, aby po raz kolejny „walczyć o wolność” Egiptu. Tym razem tematem
przewodnim protestu stała się konstytuanta, a dokładniej rzecz ujmując jej
członkowie. Konstytuanta jest to organ powołany przez naród, którego celem jest
opracowanie i uchwalenie konstytucji. Egipcjanie tłumnie zgromadzili się w
centrum stolicy, aby domagać się zmiany
członków organu odpowiedzialnego za nową konstytucję. Ich zdaniem, obecny skład
nie reprezentuje całego narodu i może doprowadzić do osłabienia pozycji
mniejszości, w tym mniejszości koptyjskiej, a także do osłabienia pozycji
kobiet w społeczeństwie. Obecny stuosobowy skład konstytuanty został powołany w
kwietniu 2012 roku, po tym, jak poprzedni został odwołany przez sąd. Mimo
wprowadzonych zmian, Egipcjanie nadal uważają, że nie reprezentuje on całego
narodu i domagają się powołania kolejnego składu. Obalając reżim Mubaraka, co
miało wprowadzić Egipt na drogę demokracji i wolności, tak naprawdę oddali kraj
Bractwu Muzułmańskiemu, który skupia w swoich rękach pełnię władzy. Poczynając od
prezydenta Mohammeda Morsiego, który przez wiele lat był przewodniczącym
Bractwa, poprzez Zgromadzenie Narodowe,
czyli izbę niższą parlamentu oraz izbę wyższą – Shurę, na Konstytuancie kończąc.
Jednym z pomysłów członków o poglądach skrajnie islamistycznych jest
wprowadzenie Shariatu do zapisów nowej konstytucji. Obecnie prawo muzułmańskie
(Shariat) obowiązuje wyłącznie w prawie rodzinnym, a pozostałe zapisy
konstytucji oparte są na Kodeksie Napoleona. Przedstawiciele Bractwa Muzułmańskiego
i Salafici, którzy stanowią zdecydowaną większość w konstytuancie dążą do
objęcia Szariatem wszystkich dziedzin życia, również sądownictwa. Chcą, aby to
właśnie prawo muzułmańskie stało się podstawą tworzenie prawa cywilnego. Budzi
to ostry sprzeciw wśród mniejszości koptyjskiej, a także w środowiskach liberalnych
i lewackich. Taki stan rzeczy budzi również niepokój międzynarodowych obserwatorów
oraz obrońców praw człowieka.
Obecnie obowiązująca konstytucja pochodzi z roku
1971 i zawiera zapis mówiący o tym, że islam jest religią państwową, a jako
główne źródło ustawodawstwa wskazuje prawo islamskie. Nie jest to jednak czymś
wyjątkowym w krajach arabskich. Do tej pory prawodawstwo w dużym stopniu oparte
było na Kodeksie Napoleona. Ponadto wciąż obowiązująca konstytucja wprowadza
pluralizm polityczny i wskazuje, że w Arabskiej Republice Egiptu obowiązuje
system wielopartyjny. Jednocześnie zabrania zakładania partii politycznych
opartych na religii lub dyskryminacji ze względu na rasę czy płeć. Zupełnie
inną kwestią pozostaje faktyczny system partyjny obowiązujący w Egipcie za
rządów prezydenta Mubaraka. Patrząc na ostatnie trzydzieści lat raczej trudno
byłoby mówić o wielopartyjności czy demokracji. Jest to jednak zupełnie inna
kwestia i stanowi temat do znacznie głębszej i dłuższej analizy, którą podejmę
w nadchodzącym czasie. Otwartym pozostawiam również pytanie, czy obawy Egipcjan
zgromadzonych w ostatni piątek na Tahrir są słuszne? Powrócę do tego tematu jak
tylko prace nad nową konstytucją zostaną zakończone.
Chcę tylko zwrócić uwagę na obawy młodych Egipcjan,
którzy walcząc przeciw rządom Mubaraka, mieli nadzieję, że walczą o prawdziwą wolność
i prawdziwą demokrację, a jak do tej pory spotykają się z postępującą
islamizacją i powolnym zamknięciem Egiptu w kręgu państw arabskich. Prozachodnie
rządy Mubaraka wspierane przez wojsko zamieniły się w stan, który mogłabym
porównać od odwracania się plecami do Stanów Zjednoczonych i krajów
europejskich. Moje obawy związane są z postępującą marginalizacją Egiptu, która
może, ale nie musi – co pragnę wyraźnie podkreślić, poprowadzić to północnoafrykańskie
państwo drogą, jaką podąża Iran czy Arabia Saudyjska, gdzie kobieta pozbawiona
jest nawet prawa do kierowania samochodem. Takich zmian większość Egipcjan
zdecydowanie nie chce… i zdecydowanie się im sprzeciwi.
Jednym z haseł głoszonych podczas piątkowej
demonstracji było przesłanie, że Bractwo Muzułmańskie musi zrozumieć, że Tahrir
(jako miejsce, a przede wszystkim jako symbol) już do nich nie należy. I tak,
jak Rewolucja wyniosła ich do władzy, tak pewnego dnia może ich od niej
odsunąć. Egipcjanie mają bowiem świadomość swojej siły jako narodu, jako
społeczeństwa. Poznali ją podczas osiemnastu dni Rewolucji, która doprowadziła
do obalenia reżimu Mubaraka.