01
sierpnia 2012, godzina 22:00
Pamiętam, że miałam pisać o przelocie do Egiptu na
własną rękę, bez pomocy biur podróży… jednak wydarzenia sprzed kilku dni
zmusiły mnie do małej zmiany planów. W gruncie rzeczy wpis będzie dotyczył
lotnictwa, ale jednak z trochę innego punktu widzenia.
Kilka dni temu rozpoczęły się poważne problemy
finansowe jednej z polskich linii lotniczych. Zapowiedziano zawieszenie
większości połączeń krajowych, co miało nastąpić w połowie sierpnia. I nagle,
późnym wieczorem 26 lipca, połączenia zostały odwołane, o czym klienci OLT
Express dowiadywali się najczęściej będąc już na lotniskach. Utknęli
podróżujący w Poznaniu, Krakowie, Gdańsku i Warszawie. Na zwołanej dnia
następnego konferencji prasowej prezes zapewniał, że połączenia czarterowe będą
obsługiwane zgodnie z planem i nic nie wskazuje na ich zawieszenie. Szybko okazało
się, że były to tylko puste słowa… obietnice bez pokrycia. Ostatniego dnia
lipca turyści wybierający się na wakacje do Egiptu utknęli na polskich lotniskach
z powodu zawieszenia wszystkich lotów obsługiwanych przez OLT Express. Nie
pamiętam sytuacji, w której turyści nie mogliby skorzystać z wymarzonych i
opłaconych wakacji z powodu upadku linii lotniczych – zazwyczaj wakacje nie dochodziły
do skutku lub były drastycznie i nagle przerywane z powodu problemów
finansowych biur podróży. Ale, jak się okazuje, w Polsce wszystko jest możliwe.
Na pomoc polskim turystom, którzy w większości mieli
wypoczywać na plażach Morza Czerwonego przyszły egipskie – a dokładniej
kairskie, linie lotnicze Air Cairo. Wyczarterowały one kilka samolotów, które kilkanaście
godzin później pojawiły się na polskich lotniskach (między innymi w stolicy
Wielkopolski) i zabrały turystów na wymarzone wakacje do kraju faraona.
na kairskim niebie... |
Pobyt nad Morzem Czerwonym: około
2500zł
Zwiedzanie Piramid: 60 egipskich
funtów
Pomoc linii lotniczych Air Cairo:
bezcenna!