"Podróżnicy mówią, że nie ma nic jaśniejszego na twarzy Ziemi niż Kair (...)

Ten, który nie widział Kairu, nie widział świata. Jego kurz jest jak złoto, jego Nil jest jak cud, jego kobiety są jak czarnookie niewiasty z raju, jego domy są jak pałace (...)

I jakże mogłoby być inaczej, skoro Kair jest Matką Świata?"

(opowieść żydowskiego lekarza)

4 września 2011

Na lotnisku w Kairze


18 sierpnia 2011, godzina 02:30

Jest środek nocy, chociaż mieszkańcy miasta, w którym się aktualnie znajduję absolutnie nie myślą jeszcze o spoczynku. Dla nich ten wieczór będzie trwał jeszcze dwie godziny. Jak nietrudno zgadnąć – wróciłam do Kairu.
Już nie raz wylatywałam i wracałam do tego miasta, ale nigdy wcześniej nie czułam takiego smutku jak dzisiejszej nocy. Międzynarodowe lotnisko w Kairze dosłownie „świeci” pustkami, a w samolotach jest więcej miejsc pustych, niż pasażerów chcących spędzić w stolicy kraju faraonów choćby kilka dni. Niestety, trzeba spojrzeć prawdzie w oczy – turyści przestali przyjeżdżać do Egiptu. Ze względu na ogólną sytuację polityczną w tym regionie, większość odpoczywających wybrała w tym roku plaże Turcji. Z tego co mi wiadomo, hotele w kurortach nad Morzem Czerwonym są obłożone zaledwie w 50%, natomiast w samym Kairze jest to mniej więcej 20%.
Wysiadam z prawie pustego samolotu, przechodzę przez opustoszałe lotnisko, mijam kontrolę paszportową, odbieram bagaż, w końcu spotykam kierowcę i opuszczam terminal. Ale przez całą długą drogę do hotelu, w którym mieszkam, nie opuszcza mnie smutek.

Jeszcze kilka miesięcy temu cała Europa, a nawet cały świat solidaryzował się z mieszkańcami Egiptu, wspierając ich w walce o lepszą przyszłość dla swoich dzieci. A dzisiaj? A dzisiaj, kiedy gospodarka tego kraju jest w „opłakanym” stanie i kiedy najbardziej potrzebne są nam wpływy od zagranicznych turystów, cały świat o nas zapomniał. A przecież tak niewiele się tu zmieniło – w Gizie wciąż wznoszą się Piramidy, wody Nilu wciąż cierpliwie wdzierają się w piaski pustyni, w Muzeum w Kairze nadal można podziwiać zabytki starożytnego Egiptu. A jednak coś się zmieniło – na ulicach Kairu na próżno można szukać turystów.
Docieram do hotelu z jednym pytaniem w głowie – kiedy, i czy w ogóle, to miasto będzie znów takie, jak dawniej, jak jeszcze osiem miesięcy temu?