"Podróżnicy mówią, że nie ma nic jaśniejszego na twarzy Ziemi niż Kair (...)

Ten, który nie widział Kairu, nie widział świata. Jego kurz jest jak złoto, jego Nil jest jak cud, jego kobiety są jak czarnookie niewiasty z raju, jego domy są jak pałace (...)

I jakże mogłoby być inaczej, skoro Kair jest Matką Świata?"

(opowieść żydowskiego lekarza)

20 lutego 2011

Śniadanie

08 stycznia 2011; godzina 13:00
Życie w hotelu jest bardzo ciekawym doświadczeniem, szczególnie dla kogoś, kto lubi obserwować otaczających ludzi. Nie myślę tu o podglądaniu innych, ale o takiej zwyczajnej obserwacji zachowania ludzi pochodzących z różnych zakątków świata, z różnych tradycji i kultur, z różnych klas społecznych. Życie w hotelu dostarcza bardzo bogatego materiału badawczego dotyczącego zachowania się ludzi w rozmaitych sytuacjach.
Odkąd przyjechałam do Kairu spotkałam turystów z bardzo różnych części świata, wywodzących się z bardzo różnych kultur. Czasem siedzę na hotelowym tarasie i po prostu obserwuję ich zachowanie...a szczególnie zwyczaje żywieniowe (wbrew pozorom jest to bardzo ciekawe doświadczenie). Hotelowe śniadanie serwowane każdemu turyście w „naszym” hotelu składa się z dwóch bułek, porcji dżemu, porcji topionego sera śmietankowego, jajka oraz kawy lub herbaty. I nawet w sposobie krojenia bułek oraz w sposobie jedzenia topionego sera ludzie różnią się między sobą. Ale chciałam tu napisać o czymś zupełnie innym. Otóż są turyści, którzy rezygnują z hotelowego śniadania. Japończycy na przykład serwują sobie na śniadanie ogromną porcję makaronu z sosem; Amerykanie korzystają z barów szybkiej obsługi i zajadają się od samego rana sandwiczami i hamburgerami, a kilka godzin później w porze lunchu serwują sobie pizzę; turyści z Ghany preferują sałatki, a hotelowe śniadanie zabierają ze sobą „na później”. Są też turyści, którzy całkowicie rezygnują ze śniadania „obciążając” swój żołądek jedynie herbatą z mlekiem i odrobiną cukru. 
hotelowe śniadanie ;)