W związku z założeniem, że Blog nie miał być polityczny postanowiłam w bardzo dużym skrócie przedstawić obecną sytuację panującą w Egipcie.
W ostatnich dniach prezydent Mohamed Mursi ogłosił datę rozpoczęcia wyborów parlamentarnych. Spotkało się to z dużą dezaprobatą i kolejnymi awanturami. Początkowo protestowała mniejszość chrześcijańska. Nie podobała im się data wyborów, gdyż w tym samym czasie przypada koptyjska Wielkanoc. Mursi wychodząc naprzeciw mniejszości religijnej, wydał dekret zmieniający datę wyborów. Głosowanie miało się rozpocząć 22 kwietnia. I celowo piszę w czasie przeszłym, bo swój sprzeciw zgłosiła cała opozycja, z Mohamedem el Baradei na czele. Zapowiedzieli bojkot wyborów, które i tak nie wiadomo kiedy się odbędą. Naczelny Sąd Administracyjny uchylił bowiem dekret prezydenta dotyczący daty rozpoczęcia wyborów.
Egipt, nie po raz pierwszy, pozostaje w stanie zawieszenia.
Chciałabym zatrzymać się na chwilę przy problemie bojkotu. Uważam, że jest to najgorszy z możliwych scenariuszy dotyczący najbliższej przyszłości kraju faraonów. Wiadomo bowiem, że większość wykształconych Egipcjan mieszkających na północy kraju jest przeciwna Mursiemu. Nie popierają jego rządów, nie są również sympatykami Bractwa Muzułmańskiego. I to oni mogliby zmienić wynik wyborów, ale niestety, zamiast pójść do urn i oddać swój cenny głos, zapowiadają bojkot wyborów. Można się więc spodziewać, że w kolejkach przez lokalami wyborczymi znajdą się w przeważającej większości zwolennicy obecnych rządów, obecnego prezydenta, obecnego parlamentu, który w większości składał się z członków partii Wolność i Sprawiedliwość. Zakładając taki scenariusz wydarzeń, stawiam tezę, że wybory parlamentarne, bez względu na to, kiedy się odbędą, niczego nie zmienią. Nie zmienią rozkładu sił w parlamencie, nie zmienią kierunku, którym podąża Egipt.
Chciałabym, aby ci, którzy pozostają w opozycji uwierzyli, że tylko oni mogą zmienić swój kraj. I że mogą tego dokonać poprzez czynny udział w wyborach, zarówno parlamentarnych, jak i każdych kolejnych. Demokracja, o którą walczyli na Placu Tahrir zimą 2011 roku nakłada na nich obowiązek pójścia do lokalu wyborczego i oddania swojego naprawdę cennego głosu. I nawet jeżeli nie popierają obecnego stanu rzeczy, nie są pewni uczciwości wyników, to powinni zagłosować w imię pamięci o ofiarach Rewolucji.