"Podróżnicy mówią, że nie ma nic jaśniejszego na twarzy Ziemi niż Kair (...)

Ten, który nie widział Kairu, nie widział świata. Jego kurz jest jak złoto, jego Nil jest jak cud, jego kobiety są jak czarnookie niewiasty z raju, jego domy są jak pałace (...)

I jakże mogłoby być inaczej, skoro Kair jest Matką Świata?"

(opowieść żydowskiego lekarza)

10 marca 2013

Wyborcza awantura


W związku z założeniem, że Blog nie miał być polityczny postanowiłam w bardzo dużym skrócie przedstawić obecną sytuację panującą w Egipcie. 

W ostatnich dniach prezydent Mohamed Mursi ogłosił datę rozpoczęcia wyborów parlamentarnych. Spotkało się to z dużą dezaprobatą i kolejnymi awanturami. Początkowo protestowała mniejszość chrześcijańska. Nie podobała im się data wyborów, gdyż w tym samym czasie przypada koptyjska Wielkanoc. Mursi wychodząc naprzeciw mniejszości religijnej, wydał dekret zmieniający datę wyborów. Głosowanie miało się rozpocząć 22 kwietnia. I celowo piszę w czasie przeszłym, bo swój sprzeciw zgłosiła cała opozycja, z Mohamedem el Baradei na czele. Zapowiedzieli bojkot wyborów, które i tak nie wiadomo kiedy się odbędą. Naczelny Sąd Administracyjny uchylił bowiem dekret prezydenta dotyczący daty rozpoczęcia wyborów.
Egipt, nie po raz pierwszy, pozostaje w stanie zawieszenia.

Chciałabym zatrzymać się na chwilę przy problemie bojkotu. Uważam, że jest to najgorszy z możliwych scenariuszy dotyczący najbliższej przyszłości kraju faraonów. Wiadomo bowiem, że większość wykształconych Egipcjan mieszkających na północy kraju jest przeciwna Mursiemu. Nie popierają jego rządów, nie są również sympatykami Bractwa Muzułmańskiego. I to oni mogliby zmienić wynik wyborów, ale niestety, zamiast pójść do urn i oddać swój cenny głos, zapowiadają bojkot wyborów. Można się więc spodziewać, że w kolejkach przez lokalami wyborczymi znajdą się w przeważającej większości zwolennicy obecnych rządów, obecnego prezydenta, obecnego parlamentu, który w większości składał się z członków partii Wolność i Sprawiedliwość. Zakładając taki scenariusz wydarzeń, stawiam tezę, że wybory parlamentarne, bez względu na to, kiedy się odbędą, niczego nie zmienią. Nie zmienią rozkładu sił w parlamencie, nie zmienią kierunku, którym podąża Egipt.

Chciałabym, aby ci, którzy pozostają w opozycji uwierzyli, że tylko oni mogą zmienić swój kraj. I że mogą tego dokonać poprzez czynny udział w wyborach, zarówno parlamentarnych, jak i każdych kolejnych. Demokracja, o którą walczyli na Placu Tahrir zimą 2011 roku nakłada na nich obowiązek pójścia do lokalu wyborczego i oddania swojego naprawdę cennego głosu. I nawet jeżeli nie popierają obecnego stanu rzeczy, nie są pewni uczciwości wyników, to powinni zagłosować w imię pamięci o ofiarach Rewolucji.