"Podróżnicy mówią, że nie ma nic jaśniejszego na twarzy Ziemi niż Kair (...)

Ten, który nie widział Kairu, nie widział świata. Jego kurz jest jak złoto, jego Nil jest jak cud, jego kobiety są jak czarnookie niewiasty z raju, jego domy są jak pałace (...)

I jakże mogłoby być inaczej, skoro Kair jest Matką Świata?"

(opowieść żydowskiego lekarza)

6 sierpnia 2013

Last Minute, czyli kłopotliwe wakacje w Egipcie

Lekka komedia Last Minute to najnowsza propozycja Patryka Vegi, reżysera filmów „Ciacho”, „PitBull”, czy „Hans Kloss. Stawka większa niż śmierć”. Fabuła filmu utrzymanego w mocno wakacyjnym nastroju jest zbudowana z komicznych sytuacji oraz zabawnych dialogów.

Pełne słońce, wypoczynek pod palmami, opaska all inclusive i wszystko zupełnie za darmo. Wycieczka do Egiptu jest wygraną w teleturnieju, w którym Tomek – samotny ojciec – oraz jego rodzina brali udział. Niestety, problemy zaczynają się już na lotnisku, kiedy dowiadują się, że zagubiono ich bagaże. W hotelu okazuje się, że pokój, który im przydzielono jest zdecydowanie za mały i najmłodszy członek rodziny musi spać w wannie. To jednak nie koniec kłopotów. W hotelowym lobby Tomek spotyka miłość z lat szkolnych. Kobieta przez cały pobyt w Egipcie klei się do umięśnionego, choć opryskliwego i nieprzyjemnego w obyciu Roberta, którego ojciec dwójki dzieci postrzega jako chodzący ideał. Czy może być jeszcze gorzej?

Może! Biuro podróży, które było sponsorem nagrody plajtuje, a zawartość portfela nie pozwala opłacić dalszego pobytu. Po kilku nieudanych próbach połączenia się z konsulatem, rodzina jest zmuszona zamieszkać na plaży. I wtedy z pomocą przychodzi polska fantazja. Członkowie rodziny sami postanawiają zarobić na bilety powrotne do Polski. Czy zdążą przez zbliżającymi się świętami Bożego Narodzenia?

Film Last minute ma jedną zaletę. Unika stereotypowego myślenia o mieszkańcach Egiptu. Okazuje się bowiem, że z pomocą zagubionej rodzinie przychodzi pewien młody Egipcjanin (w tej roli Otar Saralidze). Nie oczekując niczego w zamian udziela im schronienia i daje pracę, która pozwala im zarobić na powrót do kraju. Egipcjanie są tutaj ukazani jako serdeczny, tolerancyjny i przyjaźnie nastawiony do życia naród. Chociaż są sceny, w których nie brakuje natrętnych handlarzy, którzy w każdej sytuacji są w stanie sprzedać nawet najgorszy towar w cenie najlepszego jakościowo. Ale tacy są handlarze – nie tylko w Egipcie, ale we wszystkich krajach arabskich, a może i europejskich. Wystarczy pojechać do Grecji czy Hiszpanii i przespacerować się najważniejszymi ulicami handlowymi w małych, nadmorskich miasteczkach. 

Jednocześnie film Patryka Vegi wyśmiewa Polaków, wręcz przerysowując ich wady. Z filmu wyłania się obraz rodaka, który wyjeżdżając na wakacje uważa się prawie za Boga, chodzący ideał, człowieka, któremu wszystko i wszędzie się należy. Jest królem, a wszyscy dookoła powinni mu usługiwać tylko dlatego, że jest on turystą z Polski, szczególnie wówczas, kiedy decyduje się poświęcić swój cenny czas na odwiedziny na Czarnym Lądzie, w „dzikim kraju”.
 

Last minute to zabawna komedia wypełniona przedziwnymi sytuacjami. I chociaż trudno byłoby go nazwać arcydziełem polskiej kinematografii, to z pewnością jest lekkim, wakacyjnym filmem polecanym całej rodzinie.   

(artykuł pochodzi z serwisu Świat Kultury Poznań)