Wtorek, 30 lipca. Za oknem
pochmurno, wietrznie i wilgotno po nocnych deszczach. Temperatura w moim
rodzinnym mieście spadła do 25 stopni Celsjusza. Hm… jak na środek lata, to
chyba nie najlepsza pogoda?
Ale Polacy są innego zdania. Trzy
dni afrykańskich upałów i napływ saharyjskiego powietrza sprawiły, że
przynajmniej połowa społeczeństwa zatęskniła za zimą.
Sprawdzam pogodę w Kairze:
wtorek – 36 stopni
środa – 36 stopni
czwartek - 37 stopni
piątek – 38 stopni
sobota - 37 stopni
- w ciągu dnia, bo w nocy
temperatura spada do 24. I oczywiście pełne słońce. Taka letnia pogoda utrzymuje
się tam przez mniej więcej pięć miesięcy w roku. I nie ma co liczyć na
orzeźwiający deszcz, czy burzę, która pozwoli odpocząć od upałów. Owszem, takie
zjawiska są obecne w Kairze, ale pada tam może trzy razy w roku i zazwyczaj w
zimie. Nigdy latem.
Przy okazji ostatnich wyjątkowo
gorących dni w Polsce opowiadano, w jaki sposób mieszkańcy krajów arabskich
radzą sobie z upałami. Patent wymieniany w polskiej telewizji najczęściej to
spożywanie gorących napojów w celu wyrównania temperatury wewnątrz ciała z tą
panującą na zewnątrz. Ja znam drugi, skrajnie odmienny sposób – nalewanie wody
do butelki i wstawianie jej do zamrażalnika tak, aby się mocno schłodziła, ale
nie zamieniła w lód. Taki mocno zimny napój schładza organizm – i dziwne, że
mało który Egipcjanin walczy z anginą. Polak pewnie następnego dnia musiałby
już odwiedzić lekarza, a połowę wakacji przeleżałby w łóżku.
To samo dotyczy używania
klimatyzacji. Ile to się w telewizji ostrzega, że niezdrowe, że może powodować
przeziębienia, zapalenie gardła, że duża różnica temperatur nie sprzyja
zdrowiu. Tymczasem nie wyobrażam sobie lata w Egipcie bez korzystania z usług tego
zbawiennego urządzenia… i jakoś ludzie nie chorują. Kwestia przyzwyczajenia? I
czy może jakieś inne geny?
Tak czy inaczej kilkudniowy upał
minął. Jest pochmurno i wietrznie. Zobaczymy, jak długo?